14
stycznia 2006 r. mija okrągła rocznica urodzin zasłużonego piewcy
archeologii polskiej, pana prof. Andrzeja Abramowicza. Z tej okazji
wraz z życzeniami zdrowia i wszelkiej pomyślności pragniemy dedykować
Szanownemu Jubilatowi odrobinę dawnej poezji, związanej z archeologią.
Wszystkie wiersze związane są w jakiś sposób z Wielkopolską, przynajmniej
poprzez osoby ich twórców, związanych z Wielkopolską, choć nie
braknie peanów na cześć rodzimych starożytności. W Poznaniu zresztą
mariaż archeologii i poezji w Wielkopolsce zawsze był dość silny.
Najbardziej płodnym archeologiem - "wierszokletą" był prof. Józef
Kostrzewski, który pozostawił liczne rymowane dedykacje swych
prac, a zeszyt z jego młodzieńczymi wierszami znajduje się podobno
w szkole w Węglewie. Znani są też dwaj współcześni twórcy poezji
i zarazem archeolodzy, Andrzej Sikorski i ostatnio Andrzej Michałowski
z IP UAM.
Najstarsze
dwa wiersze napisano w 1859 r. Jak wynika z kontekstu, dwaj ówcześni
turyści, jak byśmy dzisiaj ich nazwali, zwiedzili Ostrów Lednicki
28 sierpnia 1859 roku, a kiedy wrócili, w Imiołkach spisali swoje
wrażenia. Wiersze ofiarowali właścicielowi wyspy, hr. Węsierskiemu,
który wpiął je w poszyt dokumentów dotyczących wyspy (poszyt obecnie
w zbiorach Biblioteki Kórnickiej). To ten sam, z którego korzystał
prof. Jerzy Fogel przy pisaniu swojej "Pompeji Polskiej"). Żaden
z autorów, ani Wacław Zadora Łącki? [ewentualnie Łęcki], ani Ignacy
Piotrowicz, nie występują w Wielkopolskim Słowniku Biograficznym
czy w Polskim Słowniku Biograficznym. Pierwszy to zapewne jeden
z polskich ziemian, może znajomy hr. Węsierskiego, o drugim wiadomo
jedynie, że pochodził z Kalisza. Wiersz pierwszy przedstawia stan
wiedzy na temat Ostrowa Lednickiego z połowy XIX wieku, a także
aktualne wówczas wątki polityczne - antyniemieckie i antyaustriackie
nastroje Polaków w tym czasie.
I.
Wspomnienia z Ostrowa Gnieźnianka
Smutny Ostrowie, wśród wodnej topieli,
Co wytrzymujesz z burzami zapasy,
kilkuwiekowy dziś nas przeciąg dzieli,
Jak Twoje świetne przekwitnąłeś czasy;
|
A nawet dawniej już Twą piękność
znali
Starzy poganie, bo na tej dąbrowie,
Bogini Lednej cześć swą oddawali;
Z tąd Lednogórskie Jezioro się zowie. |
Dziś tylko szczątki Świątyni w rozkopie
I reszty ruin starego Zamczyska,
Gdzie nie raz czaszka ludzka się wykopie,
Smutne pomniki Twego uroczyska.
|
Ułamki broni, naczynia skruszone;
Albo ząb tura sponadbrzeżnych lasów,
Falą Jeziora na brzeg wyrzucone
Są nieme świadki, twoich świetnych czasów.
|
Ale wędrowcze, jeśli wśród zadumy,
Chcesz coś odgadnąć? przychodź tu z wieczora,
Abyś podsłuchał nadbrzeżnych traw szumy-
Jak rozmawiają z falami jeziora.
|
Bo na tej wyspie, wszystkie zioła trzciny,
Na pniach tych samych prababek wzrastają
Co w pełni życia znały te ruiny,
I jedna drugim wciąż to powtarzają.-
|
Lud z bliskich wiosek chodzi tu na zwiady,
I widzą ognie, słyszą ludzkie gwary,
Szczęki oręża, hałasy biesiady,
Jakieś w koronach migają się mary-
|
Bo tu wieść dawna między gminem krąży
O tronie złotym zakopanym w ziemi;
Więc w tej ufności każdy tu z nich dąży
Że się odkryje błyskami swojemi.
|
Dzieje też mówią o tronie Karóla
Wielkim zwanego, co był w Akwizgranie,
Co Otton Cesarz przysłał go dla króla
Chcąc uczcić przez to Jego panowanie;
|
I nie dziw, bo tu nasz Bolesław Chrobry,
W którego rządach jaśniała korona,
Lubił się bawić, a jako Pan dobry
Tutaj ugaszczał Cesarza Ottona.
|
Swej wspaniałości dawał mu dowody,
Bo jak zwiedzał grób, Wojciecha świętego,
Bosemu, zasłał suknem dla wygody,
Dwie mile drogi, do Gniezna samego
|
A nawet może, gdzie tych gruzów kupy,
Gdzie ze swym gościem razem zabawiali,
Pierwszą myśl powziął wbijać owe słupy
Na znak graniczny, w Ossie, Dnieprze, Sali.-
|
On tu po bojach sobie odpoczywał,
Ow sławny szczerbiec, tu do pochwy składał,
Tu znoje trudów, w Jeziorze obmywał
I błogich rządów zamiary układał.
|
Oj, gdybyś wiedział, bohatyrze królu,
Jak twą gościnność Niemcy odpłacili,
Ile przynieśli nam nieszczęść i bólu,
Pewnoby wina z tobą tu nie pili:-
|
Lecz naszych królów zalety są godne,
Bo znów Jan trzeci, swą dzielną prawicą,
Wybawił z więzów to plemię wyrodne,
Pobiwszy Turków pod jego stolicą.
|
A dziś podstępem, obłudą i zdradą,
Tych samych Królów stolicę zasiedli,
I na znękany naród więzy kłądą:
Za to żeśmy ich z upadku wywieli:-
|
To wieczna plama! tej nigdy nie zmyją,
Bo co raz bardziej do serca się zbliża,
I choć dziś czelnie między nami żyją,
Lecz wiedzą dobrze że to ich poniża
|
I na tej wyspie zgliszcza obrażone,
Były deptane nieprzyjaźną nogą
Ale przez godną rękę odkupione,
Jeszcze zajaśnieć w potomności mogą.- |
Czci godny mężu, co w szlachetnym czynie
Chronisz te miejsca, kosztem i zachodem
Niechaj Twa pamięć świeci w tej ruinie
Wdzięczność Ci składam wraz z całym Narodem
pisano z Imiołkach po zwiedzeniu wyspy
d 28 sierpnia 1859
II.
Dawno w popiołach Bolesławy nasze,
Co to na wrogach szczerbili pałasze,
Lecz żyją w naszych sercach pamiątkach:
A tego dowód, tu w odkrytych szczątkach
|
Dzięki tej ręce co
ich chronić chciała
Od znioty [?] czasu, i nam przechowała |
28-8-59 |
Ign. Piotrowski z Kalisza |
Kolejny utwór to poemat ks. Zdzisława Zakrzewskiego z Golejewka,
który opublikował go w dodatku do Dziennika Poznańskiego "Literatura
i Sztuka" w 1911 r.:
III.
Z przeszłości zakątka
Na krańcu naszej wielkopolskiej ziemi,
Gdzie Orli wody nas od Śląska dzielą,
Gdzie lasy wabią urokami swymi,
I łąk przestrzenie na okół się ścielą,
Wioskę tam znajdziesz śród innych ozdobną:
To Golejewko dawniej Czestram zwane,
Z dala cię wita wieżycą nadobną
A pragnie pono być bliżej poznane!
Wiec ci przypomnę, jeśli słuchać wola,
Zamierzchłe dawne tego sioła dzieje,
Jak tu igrały dola i niedola,
Jakie niem ongi władnęły koleje!
"KOŚCIEGARKI". "UROCZYSKO".
Gdy świat północy we mgle żył dziejowej
I jeszcze nigdzie Chrystusa nie znano,
Dzielne tu ludy w tej ćmie przedwiekowej
Mieszkać musiały: dotąd nie zbadano,
Czy oni nam już praojcami byli,
Czy też gdzieś potem w wędrówce narodów
Między innymi zupełnie zginęli -
Któż na to dzisiaj dostarczy dowodów!?
<Karpo-Dakami> chcą ich zwać uczeni,
Tutaj po sobie zostawili wiele,
Znajdziesz ich ślady w piasczystej przestrzeni
Ku Podborowu: w garnkach i popiele
Cudnej, misternej, niezwykłej roboty
Szpile bronzowe, perły, zausznice,
Siekierki, strzały i inne przedmioty
A najpiękniejsze to owe "łzawnice"
Oraz garneczki zwane "przystawkami"
Kształtów przedziwnych, zdobne, malowane
Czerwem w trójkąty, a inne kółkami,
Zaś te co czarne są grafitowane!
Ot! jak artysty miał ten naród zduny!
A jakimż wzniosłym zmarłych swych obrzędem
Grzebał popioły w urny a nie w truny!
Przy nich "przystawki" ustawiono rzędem:
Ktokolwiek łzy lał na takim pogrzebie
Zmarłemu w darze tuż przy "popielnicy"
Stawiał je w grobie i coby w potrzebie
Mógł mieć niebożczyk jeszcze w tej ziemicy:
A więc te cacka, szpile, brzytwy, noże,
Gruchawki dziatkom, nieraz i owoce,
Wierząc, że duch to wszystko zużyć może
Gdy jako upiór kusi w ciemne noce!
Kamienie potem kołem ułożono
Ponad te urny i popioły świeże,
Tak cmentarzysko1 bólem uświęcono
W prostej i szczerej choć pogańskiej wierze.
Przemknęły wieki, wichry poświszczały
Ponad tych ludów smutnem grobowiskiem,
Dziś wiedzy żądze cześć mu odebrały,
Rozsiane szczątki nieznanych nazwiskiem!!
Bielą się one na grzębie piaskowej,
Zmięszane między tysiączne okruchy
Urn potrzaskanych - w dali zaświatowej
Może zawodzą skargę nad tem duchy!
Lud dziś te grzęby "Kościegarki" zowie,
Idąc po, piasek niejedna babina
Swojej kumoszce o "Urianach" powie,
Jak się grzebali z dziwem przypomina! -
Na północ odtąd poza wioską Chojnem,
Tam gdzie dziś wiatrak na wyżynie stoi,
Późniejsze szczepy się po życiu znojnem
Kładły do grobu, nieraz w całej zbroi;
Że w nich słowiańska była krew i żyła,
Świadczą to inne krążkiem wyrabiane
Urny nieliczne2, jeszcze nie dobyła
Ręka wszystkiego, co nam zachowane.
Oni to jednak, nasi praojcowie,
Tu bożkom swoim "czesny chram"stawili,-
Wielką świątynię - rzekłbyś w naszej mowie-
Czes-t-ram - zaś z tego nazwę wsi zrobili.
Wśród łąk co dawniej moczarami były
Nad rzeczki brzegiem, Szpatnicą nazwanej,
Dziś okoł stoi, nad nim się wznosiły
Stropy świątyni z drzewa wyciosanej.
Później zaś, może już za czasów Piasta,
Okop ten w twierdzę małą zamieniono,
Zgliszcza jej dzisiaj sośnina porasta,
A bitew ślady pewne tam stwierdzono!
Lecz ci nie radzę o wieczornej porze
Przejść się choć zbrojnym pod to uroczysko
Jęki ztąd słychać i strach blady może
Cię obezwładnić, gdy podejdziesz blisko!
przypis 1) cmentarzysko to leży między Golejewkiem,
Podborowem a Chojnem i jest jednym z najwydatniejszych w całej
Wielkopolsce, przez kilka wieków było w użyciu, począwszy od późniejszej
epoki kamiennej przez cała epokę bronzu do początku epoki żelaza.
Urn malowanych, zresztą w Poznańskiem i dalej na wschód i północ
bardzo rzadkich, wydało kilkadziesiąt.
przypis 2) Urny z "słowiańskiej" opoki przedhistorycznej są, w
przeciwieństwie do urn rychlejszych peryod robionych przez zdunów
(garncarzy) z wolnej ręki, zawsze robione na krążku; ta mechaniczna
robota pozbawiona była prawie zupełnie dawniejszego artyzmu. Grób
z epoki słowiańskiej zawiera tylko kilka, a najczęściej jedną
urnę, którą stawiano w głowach lub nogach zmarłego; w epoce tej
nie palono już ciał na stosach.
(ciąg dalszy poematu już tylko na załączonych obrazkach...)
IV. Kolejny utwór to już nie wiersz, a piosenka.
Autor jej skrył się za inicjałami R.B. [może Richard Behla ten
od grodzisk wielkopolskich, (2. poł. XIX w.), choć nie jest to
pewne, bo wtedy należałoby przyjąć, że napisał piosenkę o samym
sobie]. Długo zastanawialiśmy się, na jaką nutę można to śpiewać;
podane słowa do melodii sugerowały, że jest to coś bardzo znanego.
Zagadkę rozwiązał prof. Achim Leube z Berlina, który na wystawie
"Archeologia Muzeum Cesarza Fryderyka" zaczął ją śpiewać
w duecie z żoną. To znana piosenka Lorelei
do słów H. Heinego; skomponował ją F. Silcher (1. poł. XIX w.).
Der Lausitzer Typus
Ich weiss nicht, was soll es bedeuten,
Dass ich in Cottbus bin;
Ein Typus aus alten Zeiten
Rief heute mich dorthin.
Es ist der Lausitzer Typus,
Von Virchow so benannt,
Im Lande der Buckelurnen.An jeden Ort bekannt.
|
Wie bauchig seine Gefäse,
Sie zieren kreuz und quer
Die schönsten Ornamente
triangu- circulär;
Und Buckel auch und Räder
Seht manchmal ihr daran.
Wie kunstvoll all die Formen,
Wie ähnlich Mann für Mann!
Die grösste Urne pranget
Im Nebensaale hier;
Der Cantor Gärtner grub sie
Auf Beesdauer Revier.
Grub aus die mit Urnenruhe,
Wohl sieben Stunden lang,
Sie hat einen riesenhaften
Gewaltigen Bauchumfang. |
Die Erde ist schwartz und kohlig
Und ruhig gräbt man ein,
Die Broncesachen funkeln
In dem verbrannten Gebein.
Doch was auch immer Altes
In Töpfen und Näpfen erschien,
'ne prähistorische Thräne
Fand ich noch nie darin.
|
Dem Lausitzer Urnengräber
Ergreift es mit wildem Weh
Er schaut nur die Knochenfragmente,
Er schaut nur Alles - brflé,
Der Urnenvater Behla,
Er trauert schon lange still
Dass sich ein ganzen Schädel
Noch immer nicht zeigen will. |
Wenn Manches auch abweichend ausgräbt
Ein urnensuchender Mensch,
Und noch so viel Eisen findet
Im Gubener Kreise Jentsch;
Zeigt sich auch starker Einfluss
Von Hallstatt, Romm, La TPne.
Es bleibt die Hlanzperiode
Des Lausitzer Typus bestehn.
|
Und Siehe, Weineck,
Krüger,
Von Schulenburg und Voss
Und mancher andere Schliemann,
Im Urnenfinden gross,
Sie buddeln unermündlich,
In jedem Dorf herum;
Ich glaube, am Ende się graben,
Die ganze Lausitz noch um. |
Doch, was się angeregt hat,
Was Virchow's Forschergeist;
Als anfinf man zu graben
Kam oft er herdereist.
Seidem forscht er nun weiter,
Wohl in der ganzen Welt,
Doch auch die alte Lausitz,
Noch gern im Auge behält.
|
Die Lausitz, kies-
und sandreich,
Ach urnenreich noch mehr,
Ja unten mehr wie oben,
Giebst Reinertrag du her.
Die Ausstellung, die sieht sich
So reich und Stattlieh an
Das hat mit seinen Urnen,
Der Lausitzer Typus gethan. |
V. Wielkopolscy miłośnicy starożytności kopali
nie tylko w Polsce. Poszukiwania w Egipcie czynił np. Józef Teodor
Stanisław Kościelski (1845-1911) - literat, podróżnik i polityk.
Pochodził z Kujaw (znad Gopła), w 1896 r. został właścicielem
Miłosławia, gdzie postawił pierwszy pomnik Juliuszowi Słowackiemu
na ziemiach polskich. Urzeczony Egiptem, gdzie przebywał w latach
1871-1873 na zaproszenie swego stryja Władysława (Sefera Paszy),
przyjaciela panującego w Egipcie Izmaila-Paszy, przez kilka lat
popularyzował wiedzę o najdawniejszej przeszłości tego kraju w
gazetach poznańskich, a także prasie kulturalnej Poznania i Warszawy.
Kościelskiemu poezja nie była obca; próbka tej, która powstała
w wyniku kontaktów z grobowcami egipskimi:
U nadnilowych grobów
Czemu śród słońca i życia zachwytów
Noszę myśl, oka ogniwem przejrzystym,
Tak magnetycznie przykutą do szczytów,
Kędy snem leżą ujęci wieczystym,
Ci, co do sławy dobiegli zenitów
śmiercią ojcowską, pod niebem ojczystym,
I dziś po wieków tysiącu, z pod ciemnic,
Mówią językiem tak pełnym tajemnic.
|
Czyliż śmierć dotąd
nie zawsze ta sama?
Czy była może mniej straszną za młodu?
Czemuż się wabi wieczyście ta brama
Wiodąca w dzieje zmarłego narodu?
Czyż śmierci u nas położona tama
Ze mię tęsknota bez treści powodu,
Gna w jej objęcia, jak małą ptaszynę
Oddech zjadliwy w wężową pcha ślinę? |
Nie wiem, i wiedzieć nie pragnę. Rozbiory
Uczuć bywają jak chińskie zabawki:
Rozebrać każdy nadzwyczaj je skory,
Lecz odbudować nie sposób zastawki.
W te rzeczy bawi się li umysł chory
Ciągnąc uczucia na sekcyjne ławki;
Precz ze skalpelem, co niesmak wyradza:
Póki nieznana czaruje cię władza.
|
Może mię grom tych
wieków zachwycił,
Może porównań fatalna konieczność;
Geniusz dziejowy świat urozmaicił,
Chociaż mu głodem położył stateczność,
I chociaż wszystko na karb jeden pochwycił
Jednym wyrazem na imię mu wieczność,
Przecież po świecie jest jakaś potęga
Co zmarłe dzieje w nowe siły wprzęga. |
Więc i ten naród, żywcem pogrzebany,
A raczej taki jeszcze żywy w trumnie,
Poruszył w duszy ton bólem ograny
I porozdźwięczał wszystkie tętna u mnie,
Co czynią że człek kocha, jest kochany,
Aż akord dźwięków tych, pędzących tłumnie,
Zlał się nad grobem już śpiącym od wieka
W płacz, i serdeczny żywego człowieka!
|
Kto wie, co mi ten
grób cichy przypomniał.
Kto wie, co usty wyszeptał zaschłemi
Bo i pod niebem tam jam nie zapomniał,
Z skąd idę i jakiej jestem synem ziemi! |
Więc duch mój w żałość i męstwo zogromniał,
Gdym usty, bólem ojczystym drżącemi
łączcie się prochy! wyjęknął, i z nogi
Pył ziemi ojców otrząsnął w te progi
|
łączcie się prochy!
nie aby śnić razem,
Lecz aby wespół znowu powstać, wołam:
Ty Ramzesowy nauki wyrazem,
A ty ojczysty znów słowem i ciałem.
Prochu piramid, pod życia obrazem
śmierć utajałeś tak długo, zapałem,
O ileż większą ta prochu osnowa,
Która pod śmieci barwą życie chowa! |
I znowu się zwrócił duch, wziąwszy światłości
I chęci życia pożyczywszy z grobów,
Do światła, który choroby starości
Pragnie uleczyć u wszechwiedzy żłobów,
Do tego światła, co drogą podłości
Iść dalej nie ma siły, ni sposobów,
Szuka śród ludów młodych, choć nieżywych!
|
Czyliż odwykły od światła
me oczy
śledząc tak długo umarłych siedlisko?
Czy zeń wychodzę nauką proroczy,
że mi się ludzi nikczemne mrowisko
Zdaje tak małem, iż w oku się mroczy,
że nawet dziejów największe nazwisko
Tak na pomnikach maluczkiem się ryję;
Ja sam, z nicości li czuję że żyję! |
Wolę się zwrócić na powrót do głazów;
śmierć wolę wielką, nad życie bez sławy.
Tu z poetycznych kamiennych wyrazów,
Mogę otworzyć cały smug jaskrawy
Nieba Afryki dziejowych obrazów,
I tu mię wabi, ryta w kamień łzawy,
Mimo północną moją narodowość,
Staro egipskie nazwisk obrazowość1.
|
Tu piękna palma, tam
słońca podarek,
W ludzkich się kształtach odtwarza przed okiem,
Jak gdyby jeszcze im życia ogarek
Płonął; na nazwisk poezyi potokiem
Ale stalowych mężów, co szerokiem
życie toczyli korytem, i dumnie
śmierć pod straż dali piramid kolumnie. |
Tu sprawiedliwość się piękna układła,
Głaszcząc swą nazwą swych zasług osnowę;
Czemuż jej szala oddawana zapadła
W smętne i szare spowicia nilowe!
Dziś, gdy liczymy już między widziadła,
I sprawiedliwość i cnoty rodowe,
Byłby z tą nazwą i z naszym cynizmem
Dziś Egipcjanin ten anachronizmem!
|
śpij więc spokojnie,
jako w dniu śmierci
Niechaj cię wiara kołysze szczęśliwa,
że nadal prawa powierzon jest ster ci,
że póty dusza twoja będzie żywa,
Póki ząb czasu twych zwłok nie przewierci,
I w proch nie padnie, co w prochu spoczywa.
śpij! aż cię zbudzi sposobem repliki,
Brzęk świętokradzkiej o trumnę motyki. |
Może się zbudzisz wtedy, i z pozwojów,
W które cię sztuka balsamów oplotła,
Dłoń swą wysuniesz, jak gdyby do bojów
Wzywał cię znów dźwięk surmy lub kotła;
Boś nie znał dotąd grobowych rozbojów,
I gdy cię głazów warownia przygniotła
Sądziłeś, że cię zmartwychwstań anioła
Głos, a nie ludzki, na słońce powoła.
|
O marzycielu wiekowy,
poeto!
Dziś, z rozczarowań spóźnioną godziną
Poznaj, postępu my dumni zaletą:
Grób dziś gościńcem raczej, nie dziedziną,
Nie ukojeniem więcej, lecz podnietą,
Bo wieki nasze dzisiaj z tego słyną
że wszystko w ruchu być musi i wojnie;
Nawet trup leżeć nie może spokojnie. |
Wstań więc, czcicielu Horusów i Totów,
Wstań, i do szkoły idź z szkolnemi żaki
Uczyć się nowych idei, polotów,
W nowe na ból się uzbrajać szyszaki.
W życiu doznałeś zawodów i grotów,
Oto, w tym punkcie świat zawsze jednaki,
Ty coś doświadczeń nabył bólem w łonie,
Dziś doświadczenie masz nowe po zgonie!
|
śmiercią nie kończy
się szereg poświęceń:
Grób wziął ci życie zostawił powinność;
Gdyś legł tu, wolen od trudów, udręczeń
Myślałeś znaleźć wieczystą gościnność.
Celem być badań uczonych i ślęczeń
Padło ci, oto pośmiertna twa czynność,
życiem służyłeś wiernie Faraonom,
śmiercią przyświecasz nieznanym plemionom. |
Lecz z twej mogiły, nam, braci żyjącej
Wieje z nauką nieznana potęga,
Siła, co w bólu ludności mdlejącej
Czynem wskazuje: tak w niebo się sięga!
Każdy grób jeszcze czynami gorący,
Każdy złom głazu jest jakoby księga:
A musiał to być ród wielkością świetny
Gdy i po śmierci nie bywa bezdzietny!
|
Jakaż potęga w tem
ziarnie, co wschodzi
Tysiąc lat, drugim tysiącem dojrzewa,
I ziarno w nowe idee zasiewa;
śmierć zwyciężona z rozpaczą uchodzi,
życie się grobu korytem rozlewa:
Ten nie umiera w spowiciu grobowem,
Kto zza mogiły brzmi nauki słowem! |
Chodźcie narody, wy które na szczycie
Sławy, ostatnim wymowne wystrzałem,
Trupem ostatnim wymowne stoicie
Chodźcie i patrzcie, że wielkość jest szałem.
I wy przybieżcie, wy zwłaszcza, co w życie
Wierzyć nie chcecie nad zwalczonem ciałem,
Tu patrzcie, gdy wam już słońce pobladło:
Wolno jest nie wstać gdy tak się upadło!
Pierwodruk w: Sobótka. Księga zbiorowa na uczczenie pięćdziesięcioletniego
jubileuszu Seweryna Goszczyńskiego. Lwów 1875, s.307ľ311.
VI. Groby Egipcjan. Odczyt Józefa Kościelskiego.
Pierwodruk w: Dziennik Poznański, R. XV nr 59 z 12.III.1873; 60
z 13.III.1873; 62 z 15.III.1873; 64 z 17.III.1873. Swoje rozważania
o śmierci i życiu pozagrobowym starożytnych Egipcjan zakończył
Kościelski deklamacją własnego wiersza bez tytułu:
Grobów szukając, zapomniałem życie!
I sam się dziwię wyszedłszy z pod pleśni,
że jeszcze słońce widzę na błękicie,
że patrząc na świat dusza moja nie śni,
Bo i gwiazd krocie i księżyc srebrny
Zda mi się, sen jest i sen niepotrzebny!
|
Groby egipskie, jedyne
na ziemi
Groby pociechy pełne i świtania,
Pośród ścian waszych nadzieja się pleni,
śmierć się żywota postacią osłania,
Zda się nie taka śmierć jak naszablada
śmierć, co nie toczy ni w proch się rozpada. |
Dzisiaj po wieków tysiącu, w ukryciu
Gdy sarkofagu nam przyjdzie się dobić,
Tak was w całości widzimy w spowiciu,
Jakby was wczora przyszli w głazie żłobić,
Jak gdyby wiecznej młodości tajniki
Zamarły między egipskie pomniki!
|
Jakże daleko od tych,
co pod strażą
Kamiennych głosek śpią, gdzie wonne zioła,
Do tych, co dzisiaj, gdy groby odważą,
Robaka śmierci tropią, nie anioła!
I świętokradzką ciekawością puści
Z uśmiechem w grobów zstępują czeluści. |
My nie pojmiemy was, wieków zwycięzcy,
Niespożytości na ziemi ojcowie,
My, ani życiem tak silni i męzcy,
Ni w dziełach naszych tak trwali w połowie,
My niepojmiemy, że czcząc ducha w ciele,
Ciał nieskażenia byliście czciciele.
|
My dziś inaczej pojmujem
zagadki,
Sfinks nie ocuci już myśli pod czaszką:
Skamienialiście życie my drzem w szmatki,
Wam powinnością było nam igraszka,
My żyjąc, ciało szarpiemy na ćwierci,
Mamyż dbać o to, by trwało po śmierci? |
Po śmierci! wyście z tem słowem się kładli
Spokojnie w groby; my postępu rzesza,
Czyśmy się wznieśli tak, czy tak upadli,
że nas to słowo już nie pociesza,
I jest tak straszne w uchu, jak gdy świeża
Ziemia mogilna o trumnę uderza!
|
O dumne groby, jakież
w waszem łonie
Skrywacie serca, gdy mało im było
W zimnej mogile ledz prochem po zgonie,
Gdy gór potrzeba by były mogiłą,
Powiedzcież więcej nas napis wasz szumny:
Jakiż był człowiek, gdy trup taki dumny? |
Jakiż był człowiek, i czyny jakiemi
Musiał ślad znaczyć pobrzegu Nilowym.
Gdy taki obszar rodzinnej swej ziemi
Swoim kamieniem przywalił grobowym....
Musiał za życia pół świata ten dzierżyć,
Komu w tak wielki sposób wolno nie żyć!
1 Tzw. imiona mówiące nie są charakterystyczne
jedynie dla Egipcjan, także większość współcześnie używanych imion
należy do tej grupy.
5 Odwołanie do wyrazu Maat, występującego w imieniu Nefer-Maat.
Znaczenie egipskiego pojęcia Maat zawiera nie tylko sprawiedliwość,
ale także prawdę, boską harmonię kosmosu taką jaką objawiła się
w momencie stworzenia, zapewniającą porządek w świecie.
|
opracowała Jarmila Kaczmarek
na podstawie dokumentów z Archiwum Naukowego MAP
i Hieronim Kaczmarek na podstawie pracy o J. Kościelskim
(I. 2006 w druku).
Uwaga: polskie tłumaczenie niemieckiego wiersza - w przygotowaniu |
|