Publikacje




Jarmila Kaczmarek
(Muzeum Archeologiczne w Poznaniu)




Megalomania i ekspansjonizm.
Ze stosunków polsko-niemieckich
w dziedzinie archeologii w Wielkopolsce




       W ostatnich latach w Polsce trwa bardzo ożywiona dyskusja między zwolennikami teorii allochtonizmu Słowian i ich autochtonizmu (Kokowski 2002, Malinowski 2003). Między adwersarzami dochodzi czasem do zażartej polemiki, czasem wręcz przekraczającej dobre obyczaje. Niekiedy można odnieść wrażenie, że niektórzy z nich dawno zapomnieli o celu wszelkich badań naukowych, jakim jest poszukiwanie prawdy, a starają się udowodnić swoje jedynie słuszne racje. Ustosunkowując się do teorii neoautochtonicznej, wspomina się często profesora Józefa Kostrzewskiego, uznając go za twórcę tej teorii. W dużym uprostszeniu można powiedzieć, że allochtoniści sądzą, iż pomysł Kostrzewskiego był jedynie reakcją na poglądy Gustava Kossinny, głównego twórcę teorii pobytu wyłącznie Germanów nad Wisłą w pradziejach. Józef Kostrzewski, uczeń Gustava Kossinny, teorię autochtonizmu Słowian miał stworzyć właściwie z przekory i z powodów politycznych - aby niemieckiemu ekspansjonizmowi przeciwstawić polski. Jak się wydaje, ten pogląd wyznają głównie mieszkańcy dawnych zaborów rosyjskiego i austriackiego, gdzie były zupełnie inne doświadczenia i dla których doświadczenia mieszkańców zaboru pruskiego są zupełnie niezrozumiałe.
       Zanim przejdę do omówienia archiwaliów poznańskich oraz rzadkich już publikacji, które stały się podstawą niniejszego opracowania, chciałabym przypomnieć kilka rzeczy podstawowych. Otóż o czystej postaci ekspansjonizmu można mówić jedynie wtedy, kiedy jakieś państwo próbuje rozszerzyć swoje terytorium. Jeżeli spór o ziemię dotyczy jedynie pewnej części danego kraju, można tu mówić raczej o konfliktach narodowościowych, wyznaniowych czy społecznych, których podłożem było mi in. nierówne traktowanie przez władze własnych obywateli, nacjonalizm czy megalomania.
       Kiedy w 966 r. wywodzący się z Wielkopolski polański książę Mieszko przyjął chrzest, wprowadził tym samym swój kraj w orbitę kultury chrześcijańskiej, a za pośrednictwem wprowadzających je duchownych zachodnioeuropejskich obrządku łacińskiego- także w krąg kultury zachodnioeuropejskiej i tradycji antycznych. Dotychczas mieszkańcy tych ziem mieli zupełnie inne wzorce kulturowe i inną tradycję. Niewielkie elementy tej tradycji spisał w XII wieku anonimowy zakonnik obcego pochodzenia, tak zwany Gall Anonim.

       Już w XIII wieku polski biskup Krakowa, Wincenty Kadłubek, pisząc swoją "Kronikę Polską", próbował włączyć historię swego narodu w bliską już jego sercu historię antyczną. Za przodków Polaków uznał on gallijskich Lechitów. Walczyć mieli oni, oczywiście zwycięsko, z Aleksandrem Wielkim i Juliuszem Cezarem, o walkach z Duńczykami i Bastarnami nie wspominając. Jeden z książąt lechickich, Lestek III, miał pojąć za żonę siostrę Cezara, Julię, która otrzymała w posagu Bawarię, a na swoją cześć założyła dwa miasta - Lubusz i Lublin. Kadłubek nie był tu oryginalny, ale włączył się ze swą kronikę w nurt ówczesnego dziejopisarstwa, które chętnie nawiązywało zarówno do historii powszechnej (historia profana), jak i biblijnej (historia sacra). Takim przykładem może być chociażby średniowieczny mit o pochodzeniu Franków od Trojańczyków. Wracając do Kadłubka, konstruując legendę o Lechitach przyjął on za pewnik tezę o zasiedleniu przez Polaków ziem nad Wisłą, Odrą i Bałtykiem najpóźniej kilka setek lat przed naszą erą. Nawiązanie do Gallów, którzy mieli mieszkać w Pannonii i na ziemiach Słowiańskich wskazywało, że przyjmował on tezę o autochtonizmie Pra-Polaków, choć występujących w źródłach antycznych pod pod inną nazwą. Kierunek wytyczony przez Kadłubka był w następnych wiekach kontynuowany przez bardzo liczny krąg pisarzy. Już żyjący na przełomie XIII i XIV wieku franciszkański kronikarz, Mierzwa (Dzierżwa) (Miersuae Chronicon, MPH II, 1872) próbował wywieść genealogię Polaków od potomków Jafeta.
       Po połowie XV w. mocarstwowa pozycja Polski zrodziła zapotrzebowanie na uzasadnienie tej pozycji wśród państw europejskich. Chodziło o wykazanie starożytności Polski i jej odwiecznej niezawisłości. Stąd próba zidentyfikowania Polski z Sarmacją Europejską, państwa rozciągającego się aż po Ren i mającego związek z Teutonami, zresztą pomysł był autorstwa mieszkającego w Krakowie Alzatczyka, Jodoka L. Decjusza. Koncepcję Sarmacką rozwinął m. in. Stanisław Sarnicki, który swą historię rozpoczął od 2210 r. p.n.e., od czasów Asarmota, syna biblijnego Sema, uznanego za przodka Słowian-Sarmatów. Litwinom - drugiemu członowi Rzeczypospolitej - wywodzono genealogię od starożytnych Rzymian (Grabski 2003, s. 243-250) Inny pisarz tej epoki, Maciej Stryjowski (1846) sądził, że "Słowianie, Sarmatowie i Henetowie są potomkami Riphata, wnuka Njafeta". Mit o Sarmatach jako przodkach Polaków stał się na tyle powszechny wśród warstwy szlacheckiej, że później oryginalną kulturę szlachecką z wieków XVI-XVIII nazywano sarmacką. W miarę upowszechnienia się znajomości łaciny nie tylko wśród duchowieństwa, coraz częściej zaczęto sięgać oprócz oczywiście Biblii szerzej do literatury antycznej, w tym Geografii Ptolemeusza. W XVI w. np. Poznań zidentyfikowano   zestarożytną   Stragoną,   wymienioną   przez   Ptolemeusza

  ryc. 1
(Sarnicki 1587). Kiedy tak interpretowana historia zostawała podbarwiona megalomanią, w ich efekcie powstawały dzieła trącące groteską. Jako przykład może służyć chociażby książka Wojciecha Dębołęckiego, wydana w Warszawie w 1633 r., w której autor udowadniał, że najstarszą nacją świata byli Słowianie, utożsamiani ze Scytami, zaś Adam i Ewa mówili w raju po polsku (ryc. 1).
       Od XV w. własną przeszłość gloryfikowano też w Niemczech, gdzie jednak mniej nawiązywano do starożytności, a bardziej do średniowiecza. Przykładowo, znany ówczesny historyk Heinrich Bebel stawiał wyżej cesarzy Ottonów nad pogańskich Greków i Rzymian. Inny historyk z XVI w., Johannes Nauclerus, wywodził Germanów od syna Noego, Tuisco i uważał Germanów za najstarszy naród w świecie, zaś Niemcom sama Opatrzność miała dać władzę nad światem. W początkach XVI wieku pierwsze pytanie o prawo do ziemi wynikające z wcześniejszego zajęcia danego terytorium zadano w Niemczech. Dotyczyło to sporu francusko-niemieckiego o Alzację. Ówczesny historyk, Jacob Wimpfeling uzasadniał, że przodkami Niemców byli germańscy Frankowie, zaś Frankowie Galijscy Germanami nie byli. Karol Wielki był oczywiście Niemcem, zaś Francuzi, w przeciwieństwie do Niemców, historycznych praw do Alzacji nie mają. Sto lat później podobne pytanie o pierwszeństwo zasiedlenia postawiono na Łużycach, bo tam problem koegzystencji Słowian i Niemców był bardzo aktualny. Jeszcze w 1783 r. Niemiec Karol Bogumił Anton dawał pierwszeństwo Słowianom. Już wkrótce miało się to jednak zmienić.
       Tego rodzaju opowieści poprawiały dobre samopoczucie czytających je obywateli polskich, wykorzystywano je w walkach stanowych czy do uzasadniania panującego ustroju, ale nie wykorzystywano ich do roszczeń terytorialnych. Sama Rzeczypospolita była państwem wieloetnicznym i wielowyznaniowym. Dominowali Polacy, ale nie brakowało Niemców, Żydów, Rusinów, Litwinów, Białorusinów, Ormian, Tatarów i innych. Co do wyznań, to dominował katolicyzm, jednakże na niektórych obszarach przeważali prawosławni, grekokatolicy, przedstawiciele różnych odłamów protestantów, byli też wyznawcy judaizmu i islamu. Współżycie takiej mozaiki narodów nie było sielanką, jednakże większe konflikty przebiegały częściej między stanami, niż narodowościami. Próbowano np. uzasadniać przewagę stanu szlacheckiego tym, że pochodził on od najstarszego bądź średniego syna Noego, błogosławionych przez niego Sema czy Jafeta, przypisując chłopom pochodzenie od przeklętego najmłodszego Chama. Do tego celu wykorzystywano też teorię podboju (szlachta lechicka, sarmaccy chłopi). W Poznaniu i Krakowie najstarsze księgi miejskie prowadzono nie po polsku, ale po łacinie i niemiecku - języku najważniejszych i najbogatszych patrycjuszy. Póki nie wybuchły bunty mieszczańskie, tak długo nikomu ten stan rzeczy nie przeszkadzał. Podobnych przykładów było więcej.
       Pod koniec XVIII wieku państwo polskie zostało podzielone między Rosję, Austrię i Prusy. Jeśli wierzyć Józefowi Kostrzewskiemu (1970, s. 156), to Fryderyk Wielki, na zapytanie, jak wytłumaczy zajęcie cudzej ziemi, odparł, że od takich rzeczy to on ma historyków. Pomimo czynionych prób odbudowy, Prusacy obejmowali Wielkopolskę jeszcze mocno zniszczoną i dość słabo zaludnioną wskutek półtora wieku trwających wojen. Widząc polską szlachtę w orientalizujących kontuszach, inną kulturę i inny system  wartości,  patrzyli

  ryc. 2
na nowy kraj niemal jak XIX-wieczni Europejczycy na "dzikusów z buszu" (ryc. 2), posługujących się "zepsutym językiem krajowym". Wielu Niemców o Polakach w ogóle miało pojęcie bardzo mętne. O takich postawach wspomina chociażby profesor Kostrzewski w swych pamiętnikach (1970, s. 81-83). Także w mojej tradycji rodzinnej zachowała się opowieść z czasów strajków szkolnych w początkach XX w. Jedna z moich dalszych krewnych została wówczas dotkliwie pobita kijem przez nauczyciela za odmowę nauki religii w języku niemieckim. Podtopiony w rewanżu w stawie przez stryjów dziewczynki, nauczyciel obiecał nie tknąć nigdy więcej żadnego dziecka, tłumacząc: "Chciałem dobrze, ale skoro tak - to bądźcie sobie dzikusami". Dla Niemców było jasne, że wysoka kultura łączy się jedynie z przejęciem języka i obyczajów niemieckich, toteż liczyli na szybką germanizację nowych obywateli. Dopiero, kiedy okazało się, że większość Polaków nie myśli "ucywilizować się" w ten sposób, wówczas zaczęto zmieniać stopniowo prawo tak, by w końcu cel osiągnąć. Ostatnim takim aktem było uchwalenie w 1914 r. ustawy o przejmowaniu majątków polskich na drodze przymusowego wywłaszczania.
       W XIX w. zwolennikiem mieszania polityki i historii, wierzącym w nadaną przez opatrzność Prusom misję panowania nad światem był w Niemczech Johann Droysen (Grabski 2003, s. 491-492). Niedługo później znalazł on licznych naśladowców. W nowo tworzonej nauce o rasach, a właściwie grupach językowych, grupę indoeuropejską szybko zaczęto określać jako "indogermańską". Nazwa ta miała być słuszna, dlatego, że w wiekach średnich ludy germańskie tak silnie wpłynęły na powstanie cywilizacji indoeuropejskiej, że tam, gdzie tych wpływów nie było, do dziś nie ma cywilizacji czysto europejskiej. Pogląd ten został mocno rozpowszechniony, także wśród niektórych Polaków (Duchiński 1858, s. 92), choć okresowo wycofywano się z tego nazewnictwa na rzecz ludów "aryjskich". W domyśle zaś przymiotnik "germański" oznaczał niemiecki, co szczególnie mocno akcentowano tam, gdzie Niemcy miały swoje interesy terytorialne.
       Polacy też nie patrzyli przychylnym okiem na nowe władze, uznawane za okupantów. Przeglądając XIX wieczne gazety natrafiłam m. in. na wspomnienia z procesu sądowego z pierwszych lat władztwa pruskiego. Oskarżonym o morderstwo pruskiego mierniczego był polski chłop. Ostatecznie został uniewinniony, choć nie wypierał się zabójstwa. Okazało się bowiem, że widząc człowieka w stroju niemieckim sądził, że ma przed sobą diabła, bo tak wówczas przedstawiano diabły na obrazach. Zabicie Złego trudno zaś było uznać za rzecz

  ryc. 3
naganną. Podobno po procesie żandarmi jeździli po wsiach z akcją uświadamiającą, że człowiek w peruce i z harcapem jest urzędnikiem najmiłościwszego króla Prus, a nie siłą nieczystą (ryc. 3). W miarę rodzenia się poczucia narodowego w szerokich kręgach społecznych, w XIX wiecznej Wielkopolsce nie wypadało przekazywać Niemcom "pamiątek narodowych" (m. in. zbiorów archeologicznych)
nie chodziło się do niemieckich domów ani w nich nie bywało, ograniczając kontakty z Niemcami do spraw wyłącznie urzędowych. Spowodowało to zresztą polonizację niektórych rodzin niemieckich, zwłaszcza tych żyjących wyłącznie wśród Polaków.
       Nowa sytuacja polityczna i tworzenie się podstaw nowoczesnej historii i archeologii sprzyjały gromadzeniu polskich kolekcji archeologicznych, co traktowano jako patriotyczny obowiązek zachowania pamiątek z nieistniejącej już wówczas przeszłości. Spora część XIX wiecznych dokumentów polskich, znajdujących się w archiwum poznańskiego Muzeum Archeologicznego, jest zabarwiona tym patriotyzmem. Wykopanych przedmiotów długo nie potrafiono prawidłowo wydatować i patriotyzm wyrażał się w samym gromadzeniu kolekcji. Stawiano też pytania o pochodzenie narodów. Już w 1857 r. Wojciech Konewka, polski mieszkaniec wyspy Rugii, pisał. "Są teraz różne zdania względem pobytu Słowian w tutejszych okolicach. Jedni twierdzą, że Słowianie od piątego wieku obsadzili opuszczone kraje tutejsze (...), drudzy mniemają, że Słowianie tu wiecznie siedzieli." Za autochtonizmem Słowian i ich pochodzeniem od spokrewnionych z Trakami Getów i Daków opowiadał się m. in. Joachim Lelewel (1853, s. VII, 1859, s. 1-2), najwybitniejszy historyk polski XIX wieku, który twierdził, że tak wielki naród nie przychodzi skądkolwiek, ale na miejscu wzrasta, a więc przodkowie Słowian musieli osiedlić się nad Bałtykiem i Wisłą wkrótce po potopie. Tradycja sięgania do źródeł antycznych i próby identyfikowania ze Słowianami ludów wymienianych przez pisarzy antycznych jako mieszkańców późniejszej Słowiańszczyzny była dość powszechna. W Polsce dużym poważaniem cieszyła się praca Słowaka P. K. Szafarzyka, przetłumaczona na język polski w 1842 r. Autor, powołując się na Jordanesa, za Słowian uznał wszystkie ludy o nazwie Wenetów, także tych nad Adriatykiem, dopuszczał też, że jakaś część Traków i Ilirów też mogła być Słowianami. Próbowano też samodzielnie wysnuwać wnioski na temat pochodzenia, czego przykładem jest publikacja Baltazara Pietraszewskiego z 1845 r., w której wyjaśniał: "To jest romans historyczny najistotniejszy na wiek XIX. To jest historya powszechna dla imienia rodu Sławianina. Ja z tego stanowiska zbieram moje badania, najwięcej od ręki, brevi manu, jako skutek czasu (Lesefrichte) nie szukając magistrów w Szafarzykach Hankach Palackich, ja ich nie czytałem. Zanadto oni nowościami swemi nas odwiedli od starożytności." Co do czasów, kiedy Słowianie przybyli nad Wisłę, piszący po połowie XIX w. F. Duchiński (1901, s. 92) przyjmował rok około 1000 p.n.e., ale inni wyznaczali też okres późniejszy. Pod wpływem koncepcji o handlu dalekosiężnym w starożytności, widziano wśród "Słowian" liczne faktorie fenickie, ale też kolonie etruskie, greckie, rzymskie i inne (Sadowski 1877). Na krótko przed I wojną światową Czech, J.L. Pič, opowiedział się za słowiańskością kultury łużyckiej. Nie potrafił podać jednak żadnych dowodów na poparcie swego przekonania (J. Neustupny, J. L. Pič, s. 89-91). Warto też wspomnieć o opowieściach nieuczonych mieszkańców wsi, którzy już w XIX w. znajdowane cmentarzyska ciałopalne nazywali ariańskimi, kurhany i groby megalityczne - grobami huńskimi lub olbrzymów, natomiast średniowieczne grodziska - okopami szwedzkimi. Znalezione kości zwierząt prahistorycznych często zawieszano w kościołach i czczono jako "kości Adama i Ewy" (DzP z 17. VI. 1926, s. 11).
       W sumie w XIX w. stworzono wiele dziesiątków rozmaitych koncepcji na temat pochodzenia Słowian i Germanów (Kaczmarek 1996, s. 34-35, 37-38). Początkowo teorie te rzadko wykorzystywano ich do uzasadniania prawa do ziemi, pomijając odosobniony pogląd pastora Karola Wunstera w 1824 r., który widział w Wielkopolsce ślady przeszłości germańskiej (MAP A-dz. 2/1). Jeszcze w 1830 r. w Berlinie wystawiano jako "Zbiór starożytności słowiańskich" wykopaliska pochodzące głównie z obszaru Wielkopolski, bez rozróżniania chronologii (Przyjaciel Ludu V/2 1839, s. 332-335). Ponawiane przez kolejne rządy pruskie rozporządzenia dotyczące ochrony zabytków (Kaczmarek 1996, s. 28-31) miały na celu tworzenie kolekcji muzealnych w Berlinie. Już jednak w 1862 r. krakowski historyk sztuki, Józef Łepkowski skarżył się, że "kiedy tylko z rozwartej ziemi dobędzie uczony Niemiec zabytek grobowy w ozdoby bogaty (...) wtedy pierwsze zaraz słowo orzekające wartość odkrycia, jest zarazem (...) zajęciem grobu na rzecz germańskiej przeszłości" (Łepkowski 1862, s. 195-197). Po prawdzie rozwój nauki w XIX w. spowodował, że w sporach polsko-niemieckich często powoływano
się na hasło, że nauka jest międzynarodowa, a więc nie da się jej wprzęgnąć do obrony interesów jednej nacji. Po tym haśle jednak często dodawano słówko "ale", po którym następowało zaprzeczenie deklarowanego hasła (ryc. 4). Do celowego i systematycznego wykorzystania   świadomości

  ryc. 4
świadomości historycznej jako broni w walce o ziemię doszło jednak dopiero po zwycięskiej wojnie Niemców nad Francuzami w latach siedemdziesiątych XIX wieku, co zaowocowało wzrostem niemieckiego nacjonalizmu. Jeśli wierzyć ówczesnym publikacjom, prezentacja przez PTPN wielkopolskich zabytków na wystawie  w  Berlinie  i  Wrocławiu w  latach  osiemdziesiątych  XIX w.,  kiedy  to

  ryc. 5
można było się przekonać, że materiały kultury łużyckiej są po obu stronach Odry niemal identyczne, stała się przyczyną tezy o wcześniejszym od osadnictwa słowiańskiego osadnictwie germańskim identyfikowanym z niemieckim, a zatem o prawie Niemców do Wielkopolski (ryc. 5). Uznano bowiem, ze dla samopoczucia społecznego nie jest obojętne, czy naród wywodzi się z Azji, czy jest autochtonem na posiadanej ziemi. Początkowo
próbowano stosować dość prosty podział - zabytki germańskie są to te, które mają walory artystyczne, zaś słowiańskie cechują się prymitywizmem i nie mają ozdób. W ten sposób nawet Wilhelm Schwartz, (1879, s. 376) skądinąd starożytnik bardzo zasłużony dla Wielkopolski i współpracujący z Polakami pod hasłem, że nauka jest międzynarodowa, kiedy w 1879 r. natrafił pod Poznaniem na groby z czasów kultury łużyckiej i pomorskiej, określił je jako słowiańskie ze względu na prostą technikę wykonania i brak ozdób na naczyniach. Kiedy okazało się, że niezmiernie trudno jest rozgraniczyć te materiały w konkretnym materiale archeologicznym, Niemcy bardzo rozwinęli metodykę badań w nadziei, że poprzez zauważanie drobnych szczegółów da się tę germańskość udowodnić (Kaczmarek 1996, s. 45-46). Powołane Historische Gesellschaft f. die Provinz Posen miało za zadanie "przedstawić udział niemieckiej kultury w rozwoju ziemi poznańskiej we właściwym świetle. (...) To pozwoliłoby nam powoli na stworzenie dzieła godnego udziału, który niemczyzna miała we wszystkich czasach w rozwoju tej Wschodniej Marchii Państwa Niemieckiego" (ryc. 6). Stopniowo zaczęto przyjmować tezę, że zajęcie Wielkopolski przez Prusy było "powrotem do macierzy" i nowi niemieccy mieszkańcy nie powinni czuć się obco (Endrulat 1885, s. 5-13). "Zgermanizowano" kulturę pomorską, łużycką określono jako "tracką" (ryc. 7) bądź "iliryjską" (Kaczmarek 1996, s. 46). Apelując o gromadzenie zabytków archeologicznych, coraz mocniej podkreślano patriotyczny wymiar takiej działalności, jak świadczy korespondencja w Historische Gesellschaft (ryc. 8), w której pisano: "Muzeum cieszy się żywym poparciem władz ...., dzięki jego celom zarówno patriotycznym jak i ogólno przydatnym naukowo". Przekonanie o wyższości Germanów nad Słowianami najpełniej odzwierciedlały poglądy archeologa Gustava Kossinny, że Słowianie "hołdowali (...) pewnego rodzaju bolszewizmowi, złagodzonym jedynie przez niemożność zbierania się w większych gromadach i przez skrajny brak potrzeb. Dla Germanów, których zawsze, a przede wszystkim w czasie wojny, ożywia przekonanie prawa i ładu, byli ono przedmiotem wstrętu i ohydy" (Kostrzewski 1970, s. 154).


  ryc. 6

  ryc. 7

  ryc. 8

       Tego rodzaju poglądy wywołały polską reakcję obronną, nie zawsze świadomą. Powstały wówczas prace wskazujące na wysoki lub wyjątkowy poziom kultury Słowian bądź Polaków, co nie zawsze było tożsame. Przykładowo, w wydanej ok. 1900 r. pracy Wiktor Czarnecki (pseudonim Wajtes Prusisk) pisał o wyjątkowej roli Polaków. W załączonym do jednego z egzemplarzy liście do nieznanej osoby z 1910 r. tak streścił swe poglądy: "w ogólności to co w Scytyi podałem jest z pewnością prawdą dziejową. My Polacy nie jesteśmy Sławianami, tylko elementem starszym, pra-kulturalnem i pra-cywilizacyjnym, gdyż siedzimy od wieków w pra-kraju wszystkich podań ludzkich. W mowie zatem naszej odbiły się echa pra-cywilizacji i pra-kultury (...) Językiem oczywiście należymy do Sławian, ale Sławianie powstali na wschodzie, i później nas zalali (...) Pierwotnie pomiędzy Renem a wałami usypanymi sztucznie od wschodu, mieszkały rodziny germańskie, tj. prawe, a za tem pochodzące z małżeństw zawartych rytualnie (...). Niemcy zupełnie niesłusznie przywłaszczyli sobie miano Germanów, jako narodowe, bo w owych odległych czasach nie było jeszcze narodowości niemieckiej. Słusznie więc Tacyt zalicza nas do Germanii, i tylko wskazuje na zgubny wpływ walącej od wschodu koczowniczej, stepowej, antykulturalnej sławiańszczyzny (...). W Eddyjskiem Alwissmal zawarty jest klucz do języków europejskich w czasie zakładania państwa polskiego i niemieckiego, oba pomyślane jako państwa światowe, bez granic".
       O wyższości Słowian nad innymi nacjami przekonany był np. lwowski architekt, prof. Jan Sas Zubrzycki (1914), według którego Słowianie mieli budownictwo ceglane jeszcze przed przyjęciem chrześcijaństwa, a sztuka słowiańska przewyższała poziomem wszelkie inne. Sztukę celtycką nazywał staro-sławiańską (...), zaś na s. 300 przypomniał, że "Polska wyłoniła się z życia narodu sławiańskiwgo, jaki obejmował całą prawie północno-wschodnią część Europy, nawet część Włoch, Hiszpanii, Francji i Anglii". Jeszcze w 1921 r. widział związek sztuki słowiańskiej m. in. z mykeńską, czy trojańską, zaś nazwę Traków wywodził od Traczów - miłośników ciesielstwa. Wenedzi germańscy z Ptolemeusza mieli być Słowianami nadreńskimi najwcześniej przez Teutonów wynarodowionymi. W wielu innych opracowaniach przełomu XIX-XX w. najczęściej przypominano stare koncepcje o słowiańskich Trakach, Getach i innych ludach znanych ze źródeł antycznych. Skoro więc Józef Kostrzewski, znając koncepcje J. Piča i Szafarzyka, a także innych polskich autorów, dowiedział się w Berlinie, że G. Kossinna również uznaje k. łużycką za tracką i iliryjską, nie może dziwić, że połączył obydwie koncepcje, zwłaszcza że najnowocześniejszy wówczas warsztat naukowy, jakiego nauczył się w Berlinie, zdawał się umożliwiać udowodnienie takiej koncepcji.
       W zachowanych dokumentach w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu z okresu międzywojennego nie ma śladów uzasadniania praw do ziemi za pomocą archeologii. Ten okres jest zresztą omawiany w innym referacie. Temat powrócił z dużą siłą w latach 1940-1944, a więc w czasach, kiedy w muzeum rządzili hitlerowcy. Prahistoria stała się właściwie nauką polityczną, a jej sens oddaje plakat

  ryc. 9

  ryc. 10
dotyczący ochrony zabytków, jaki wówczas wydano (ryc. 9). Także w prywatnej korespondencji niemieccy archeolodzy najczęściej popierali ekspansjonistyczną politykę Hitlera, może z wyjątkiem pani T. Haevernick. Są też listy wskazujące, że w miarę sukcesów na froncie zastanawiano się nad możliwością szukania na wschodzie (Kaukazie) początkowo jedynie Scytów, potem kultury lateńskiej, a następnie Indogermanów - czyli Indoeuropejczyków, którzy przecież mieli pochodzić z Kaukazu (ryc. 10). Klęski na wschodzie zatrzymały ten rozwój marzeń.
       Podsumowując, nacjonalizm, megalomania i ekspansjonizm w historii archeologii polskiej i niemieckiej zdarzały się, choć natężenie tych zjawisk było różne, w zależności od sytuacji politycznej. Najczęściej nie przynosiło to niczego dobrego, choć w Poznaniu można mówić o jednym pozytywnym aspekcie owego ekspansjonizmu: kolejne polskie czy niemieckie zmiany w obsadzie Muzeum Archeologicznego nie skutkowały niszczeniem dokumentacji poprzedników, jak to było nagminne w innych instytucjach, bowiem wszelkie dokumenty traktowano jako "nasze dziedzictwo", choć z pewnością nie wspólne.


Bibliografia


(autor nieznany)
1707 Stragona Abo Stołeczne Miasto Poznań oraz Tabula accuratissima Tam per totam MaioremPoloniam quam Extra Regnum iak wiele Do Cudzoziemskich Miast mil rachować się ma Wystawiona w Roku Pańskim 1707, Poznań.

(autor nieznany)
1839 Zbiór starożytności słowiańskich w Berlinie, Przyjaciel Ludu V/2, s. 332-335

(autor nieznany)
1872 Miersuae Chronicon, Monumenta Poloniae Historica II

(autor nieznany)
1926 Kości Adama i Ewy, Dziennik Poznański z 17 VI 1926, s.11

Anonim tzw. Gall,
1965 Kronika Polska (tłum. R. Grodecki), Wrocław-Warszawa-Kraków

Anton, K. B.
1783 Ueber der Alten Slawen Ursprung, Sitten u.s.w., Lipsk

Dębołęcki, W.
1633 Wywód jedynowłasnego państwa świata, w którym pokazuie X. Woyciech Dębołecki z Konoiad, Doktor Teologiey S. a. General Społeczności wyjupywania Więźniów, że nastarodawnieysze w Europie Królestwo Polskie lubo Schythickie tylko na świecie, ma prawdziwe Succesory Iedama, Setha, y Iapheta, w Panowaniu Światu od Boga w Raiu postanowiony, Warszawa

Duchiński, F.
1901 Pisma Franciszka Duchińskiego, t. I, Rapperswyl, (I wyd. 1858)

Endrulat, B.
1885 Über die Aufgaben der historischen Gesselschaft für die Provinz Posen, Zeitschrift für die Historische Provinzial Gesellschaft, r. I, s. 5-13

Grabski, A. F.
2003 Dzieje historiografii, Poznań

Lelewel, J.
1853 Narody na ziemiach sławiańskich przed powstaniem Polski. Joachima Lelewela w dziejach narodowych polskich postrzeżenia. Tom do Polski wieków średnich wstępny, Poznań
1859 Dzieje Polski synowcom przez stryja potocznym sposobem opowiedziane, Poznań

Kaczmarek, J.
1996 Organizacja badań i ochrony zabytków archeologicznych w Poznaniu, Poznań

Kadłubek, W.
1974 Mistrza Wincentego Kronika Polska, Warszawa

Kostrzewski, J.
1970 Z mego życia. Pamiętnik. Wrocław-Warszawa-Kraków

Kokowski, A. (red.),
2002 Cień Światowida, Lublin

Łepkowski. J.
1862 Z przeszłości. Szkice i obrazy. Artykuły felietonowe Józefa Łepkowskiego. Sztuka u Słowian, szczególnie w przedchrześcijańskiej Polsce i Litwie, Kraków

Malinowski, T.
2003 Cierń Światowita, Poznań-Zielona Góra

Neustupny, J., Pič J. L.
1947 Słowiański historyk i czeski prehistoryk, [w:] Z otchłani wieków, R. XVI, , s. 89-91

Prusisk, W.
1899 (ok.), Scythia biformis, das Urreich der Asen. Eine Skizze aus der polnisch-deutschen Vorgeschichte, Breslau bez r.wyd.

Sadowski, J. N.
1877 Die Handelsstraßen der Griechen und Römer durch das Flußsgebiet der Oder, Weichsel, des Dniepr und Memel zur Ostsee, Jena

Sas Zubrzycki, J.
1914 Zwięzła historja sztuki, Kraków

Schwartz, W.
1879 Verhandlungen, Zeitschrift für Etnologie, s. 376n.

Stryjkowski, M.
1846 Kronika Polska, Litewska, Żmudzka i wszystkiej Rusi…, Warszawa, s. 22 ( I wyd. 1582)

Szafarzyk, P. J.
1842 Słowiańskie starożytnosci, Poznań

Archiwum Naukowe MAP, nr akt A-dz. 2/1



do góry

 
© Muzeum Archeologiczne w Poznaniu