Michał Brzostowicz
"CIAŁO" WCZESNEGO ŚREDNIOWIECZA. KILKA REFLEKSJI O CERAMICE I GARNCARSTWIE SŁOWIAN
Przed
kilkudziesięciu laty Jacques Le Goff (1970), w swym fundamentalnym
dziele o kulturze średniowiecznej Europy, podzielił się
ciekawą refleksją na temat działania czasu na materialne
wytwory tej epoki. Piękno duszy - marność ciała. Proste
przeciwstawienie tych pojęć, z upodobaniem wykorzystywane
w nauce chrześcijańskiej, zarówno w wiekach średnich, jak
też w następnych stuleciach, może wprawić w zdumienie czytelnika,
odnajdującego je w rozważaniach o średniowiecznej gospodarce.
Jednak w mistrzowskim ujęciu francuskiego historyka, zręcznie
penetrującego pokłady ówczesnej mentalności, zabieg ten
nie razi; wręcz przeciwnie, wydaje się czymś naturalnym,
zwyczajną metaforą, określającą prawdę o przemijaniu i zachowywaniu
tylko niektórych świadectw przeszłości. Czas bowiem, jak
pisze Jacques Le Goff (1970, 216), idealizujący wszystko,
idealizuje przeszłość materialną, zostawiając z niej tylko
części trwałe a wchłaniając zniszczalne, czyli niemal wszystko.
Średniowiecze stanowi dla nas przepyszną kolekcję kamieni:
katedr i zamków. Te kamienie stanowią jednak zaledwie znikomą
cząstkę tego, czym było średniowiecze. Zostało jeszcze trochę
szczątków z ciała, na które składało się drewno i materiały
jeszcze skromniejsze: słoma, glina, polepa. Trudno o lepszą
ilustrację podstawowego średniowiecznego wierzenia w rozdział
duszy i ciała oraz w życie wieczne tylko samej duszy. Ciało
średniowieczne rozsypało się w proch, a została nam jego
dusza wcielona w trwały kamień. Ale to złudzenie czasu nie
powinno nas wprowadzać w błąd.
Przytoczona
wypowiedź, mimo upływu lat, wciąż ujmuje pięknem myśli i
trafnością sformułowań. Tego wrażenia nie psuje nawet -
zawarta w jej ostatnim zdaniu - przestroga, którą wielu
mediewistów uzna pewnie za zbyteczną. Przecież doskonale
wiemy, że w poznawaniu pełnego oblicza średniowiecza, badania
szczątków jego "ciała" odgrywają szczególną rolę. Pozostają
one również przedmiotem naukowych zmagań archeologów, pracujących
w terenie oraz w zaciszu gabinetów. Przynajmniej jedna z
tkanek tego "ciała" absorbuje naszą uwagę - jest nią ceramika,
ważne źródło do badań nad kulturą wczesnośredniowiecznych
Słowian. Ceramika jest wszędzie. Odkrywamy ją na każdym
stanowisku archeologicznym, a całe naczynia i ich liczne
fragmenty zapełniają kartony i półki magazynów muzealnych.
Funkcja, forma, wielkość, faktura powierzchni, barwa, grubość
ścianek, skład domieszki schudzającej, utrwalone w glinie
ślady technik, a nawet właściwości fizyko-chemiczne poddawane
są wnikliwym analizom, a ich wyniki, zestawione w tekstach,
tablicach, tabelach i wykresach wzbogacają tomy opracowań
specjalistycznych. Ale przecież to nie wszystko, co można
powiedzieć i napisać o ceramice wczesnośredniowiecznej.
Konieczna jest klasyfikacja, niekiedy tak drobiazgowa, że
aż kusi badacza do wydzielania nowych typów naczyń, nie
zawsze zresztą wyrazistych. Następnie chronologia form.
Odegrała ona duże znaczenie w periodyzacji wczesnego średniowiecza
(np. w Wielkopolsce), choć wielu archeologów, poszukujących
precyzyjnych datowników, irytują zbyt długie okresy występowania
większości typów naczyń. Pasjonuje nas też tropienie importów
i oddziaływań stylistycznych, wreszcie kartografowanie znalezisk
i wyznaczanie stref kulturowych. Wyniki znacznej części
tych zabiegów, towarzyszących porządkowaniu najliczniejszej
kategorii źródeł archeologicznych, prezentują dużą przydatność
dla studiów nad kulturą wczesnośredniowiecznych Słowian.
Wartości wielu prac poświęconych ceramice nie sposób jest
przecenić. Niniejszy artykuł bynajmniej nie będzie się z
nimi mierzył. Nie będę też dokonywał charakterystyki i podsumowania
dotychczasowych osiągnięć, ani wskazywał nowych "obiecujących"
kierunków badań. Pragnę jedynie przedstawić kilka luźnych
refleksji na temat zabytków, którym wciąż poświęcamy wiele
uwagi.
Zaliczenie
ceramiki do elementów Le Goffowskiego "ciała" średniowiecza,
z perspektywy warsztatu badawczego archeologa znajduje uzasadnienie
w powszechności jej znalezisk. Równie często obcowali z
nią mieszkańcy Słowiańszczyzny. Jak wiemy, naczynia gliniane
należały do podstawowych sprzętów gospodarstwa domowego,
wykorzystywanych do przyrządzania i podawania posiłków oraz
przechowywania płynów i żywności. Ale w źródłach pisanych
występują rzadko. Niekiedy ledwie się o nich wspomina, a
gdy wreszcie pojawią się w tekstach kronik, dokumentów,
czy utworów literackich, to wydaje się, że mamy do czynienia
z jakimś niezwykłym zdarzeniem. Takim była pewnie propozycja
cystersów z Henrykowa, którzy pragnąc pozbyć się uciążliwego
sąsiedztwa komesa Michała, w zamian za przylegającą do ogrodu
klasztornego ziemię, gdzie w dni świąteczne organizowano
gorszące dla pobożnych braci zabawy, ofiarowali mu posiadłość
w Nikłowicach, obsianą 69 korcami oziminy i 48 korcami zboża
jarego, a także dwór porządnie wybudowany, a w nim bydła
rogatego 20 głów, wieprzów 30, wozy, pługi, cebry, garnki
[podkr. M. B], przybory żelazne i cokolwiek w tym dworze
było narzędzi (Księga henrykowska, I, 7). Ofertę uwiarygodniał
stosowny dokument, sporządzony w obecności dostojnych świadków.
Nie ulega wątpliwości, że bogate uposażenie, jakie otrzymał
komes Michał, obejmujące nawet podstawowy sprzęt, z garnkami
włącznie, ułatwiło mu godne rozpoczęcie nowego życia. Pewnie
przyjął je z wdzięcznością, gdyż nie słyszymy, by później,
zarówno on, jak też jego potomkowie, kwestionowali zawartą
wówczas umowę.
Jednak
studiując wczesnośredniowieczne źródła pisane dochodzimy
często do przekonania, że naczynia gliniane, mimo iż stanowiły
podstawowe wyposażenie każdego domostwa, nie cieszyły się
większym poważaniem elit; przeciwnie, uchodzić mogły za
synonim ubóstwa i przynależności do gorszego stanu. Wedle
Galla Anonima (I, 6), podczas wizyty Ottona III w Gnieźnie
w 1000 roku ucztowano przy złotych i srebrnych naczyniach,
gdyż drewnianych - o glinianych nawet się nie wspomina -
po prostu tam nie było. Inni kronikarze, relacjonując różne
biesiady z udziałem dostojnych osobistości, często nie zadawali
sobie trudu, aby wspomnieć o zastawie stołu; niemniej czytelnik
nie ma żadnej wątpliwości, że była godna ich uczestników.
Klimat wielu opowiadań jest bowiem tak sugestywny, że sami
możemy sobie wyobrazić wspaniałość naczyń, w których podawano
jadło i picie. Natomiast odmienne odczucia, mimo nadzwyczajnej
atmosfery zdarzenia, towarzyszą nam podczas lektury Gallowej
opowieści o uczcie w ubogiej chacie Piasta, wydanej z okazji
postrzyżyn jego syna (Gall, I, 1 i 2). Podobnie jest u Kosmasa
(I, 6), gdzie czytamy, że prosty rataj, wybrany już na księcia
Czechów, podjął wysłanników Luboszy spleśniałym chlebem,
kawałkiem sera oraz dzbanem wody.
Poślednia
wartość naczyń glinianych znalazła wyraz w jednej z moralizatorskich
opowieści Wincentego Kadłubka (II, 2). Jej bohaterem jest
pewien filozof, który postanawia udzielić lekcji człowiekowi,
krytykującemu ubóstwo jego mieszkania i sprzętu. W tym celu
mędrzec wynajął od bogacza dom wraz z niewolnikami, szatami
i naczyniami, a gdy gość pojawił się o umówionej porze,
posadził go na zaszczytnym krześle, zastawił srebrną
misę, pustą, i drugą napełnioną częściowo posiekanym szalejem,
mówiąc: "Jedz, jeśli łaska". Ów odpowiada: "Jakże mam jeść?
Tu nic nie ma, tamto wstrętne". Na to filozof: "Tak obfite,
tak smaczne w oczach ludzi mądrych są rozkosze bogaczy".
Podaje mu dwa puchary, jeden złoty, drugi gliniany; żółć
w złotym, nektar w glinianym. "Jedno - mówi - podziwiasz
dla blasków bogacza, drugim gardzisz dla nędznego losu ubogiego.
Osądź, co masz wybrać: w pysznym złocie gorzką żółć czy
w samijskich naczyniach słodki miód ?". Jak zauważamy,
złoto (także srebro) i glina w tej przypowieści symbolizują
odpowiednio bogaczy i nędzarzy, jednak mistrz Wincenty,
ukazując zawartość sporządzonych z tych surowców naczyń,
poucza, że cenne są jedynie te klejnoty,
które rodzą się w skrytce serca. Ale już w rymowanej
opowiastce, którą Kadłubek (IV, 14) złośliwie spuentował
natarcie Rusinów na szyki polskie podczas bitwy pod Brześciem
w 1182 roku, nadał glinianym garnkom wyłącznie negatywne
cechy: słabość, kruchość, a nawet porywczość, próżność i
pychę 1.
Oczywiście
trudno się spodziewać, by wyroby garncarskie, z racji swej
powszechności i właściwości, mogły się stać obiektem zachwytu
wczesnośredniowiecznych ludzi pióra. Jak już wspomniałem,
na ogół nie poświęcano im większej uwagi. Najczęściej, i
to tylko mimochodem, napomyka się o ich wykorzystywaniu
w gospodarstwie domowym (Prüfening, II, 21; Herbord, II,
41). Ale na przykład w wykazie danin, uiszczanych przez
Słowian klasztorowi w Nienburgu, garnki wymienia się jedynie
jako jednostki miary ( ile ktoś ma radeł, tyle daje garncy
miodu - Labuda 1999, nr 57, tam dalsza literatura).
Omawiane wyroby występują także w opisach obrzędów pogrzebowych.
Perski pisarz ibn Rosteh informuje, że Słowianie wschodni
wkładają spalone szczątki zmarłego do urny i umieszczają
na pagórku. W rok po śmierci zmarłego biorą 20 dzbanów miodu,
[czasem] mniej, [czasem] więcej i udają się z nimi na to
wzgórze. Zbiera się [tam] rodzina zmarłego, jedzą tam i
piją, potem [zaś] oddalają się (Lewicki 1977, 35).
Z innego źródła dowiadujemy się, że jeszcze w XII wieku
Wiatycze stawiali naczynia ze spalonymi szczątkami zmarłych
na słupach, rozmieszczonych przy drogach (Powieść, 5). Natomiast
o wykorzystywaniu tych wyrobów do praktyk magicznych pisze
mnich cysterski Rudolf z Rud. Wedle jego informacji, mieszkańcy
Śląska, prawdopodobnie rdzenna ludność słowiańska, w domach
nowych albo w domach, w których mają od nowa zamieszkać,
zakopują w różnych kątach, a czasem za piecem, do ziemi
garnki wypełnione różnymi rzeczami na cześć bogów domowych
(Karwot 1955, 27n).
Z przytoczonych przykładów wynika, że przekonanie o powszechności
naczyń glinianych nie wzięło się tylko z obserwacji archeologa;
wrażenie to dostępne było również ludziom omawianej epoki.
Wyroby garncarskie znajdowały się w każdym domu. Przyrządzano
w nich strawę i podawano do stołu. Służyły też jako jednostki
miary, opakowania napojów i artykułów spożywczych, czasem
jako pojemniki do przechowywania cennych przedmiotów. Składano
w nich również spalone szczątki zmarłych lub dary, ofiarowywane
przodkom, bądź siłom i istotom pozaziemskim. Można więc
stwierdzić, że informacje zawarte w źródłach pisanych nie
wnoszą nam nic nowego ponad to, co wiemy z analizy materiałów
archeologicznych. Nie dziwi nas również zła opinia na temat
jakości i wartości naczyń glinianych, mimo że - jak to bywa
w przypadku skarbów monet i przedmiotów srebrnych - zawierają
czasami, niczym w przypowieści Kadłubka, cenne klejnoty.
Do tych obserwacji możemy dodać własne, poszerzające zakres
wykorzystywania produktów garncarstwa w działalności gospodarczej,
np. do wytopu żelaza, uzyskiwania dziegciu, czy przetwórstwa
surowców spożywczych.
Niska
ocena wartości, a w zasadzie "godności" naczyń glinianych,
zawarta w źródłach historycznych, stanowi ważki przyczynek
do rozważań nad przydatnością materiału ceramicznego w badaniach
nad zróżnicowaniem społecznym Słowian. Oczywiście trudno
nam uwierzyć w zapewnienie Galla, iż na dworze Bolesława
Chrobrego używano jedynie złotej i srebrnej zastawy. Przytoczony
wyżej fragment dokumentu z "Księgi henrykowskiej", dotyczącego
zamiany gruntów między klasztorem cysterskim a komesem Michałem
świadczy, że przynajmniej w środowiskach arystokratycznych
garnki gliniane stanowiły jeden z podstawowych elementów
wyposażenia domu. Czy jednak różniły się od tych, które
były używane w innych chatach ? Na to pytanie nie łatwo
jest odpowiedzieć. Jak wiemy, ekskluzywny charakter przypisuje
się niekiedy ceramice typu Feldberg (por. m. in. Schuchhardt
1926). Opinii tej nie podziela jednak Władysław Łosiński
(1991a, 128). Wspomniany badacz wolał poprzestać na stwierdzeniu,
że wysoki standard wykonania tych naczyń, wyróżniający je
na tle innych, współczesnych im wyrobów meklemburskich i
pomorskich, jest wynikiem działania wyspecjalizowanych warsztatów
garncarskich. Słusznie zresztą zauważył, iż nie wszystkie
okazy zaliczane do tego typu odznaczają się tak dobrymi
walorami. W wielu ośrodkach powstawały lokalne warianty,
zaś szereg gorszych pod względem wykonania egzemplarzy stwierdzono
na peryferiach zwartego występowania "ceramiki feldberskiej".
Wysokim
umiejętnościom słowiańskich garncarzy zawdzięczać możemy
również powstanie naczyń typu Fresendorf (Schuldt 1956,
25-30; Łosiński 1991b) oraz wielu innych pojemników, odznaczających
się znakomitymi walorami technicznymi i estetycznymi. Ale
ich przeznaczenie było różnorodne. Z pewnością piękna waza
z wielkopolskiego Niepartu koło Gostynia mogła być ozdobą
niejednego stołu możnowładczego. Bogatą zastawą, złożoną
z ornamentowanych drewnianych naczyń wykonanych na tokarce,
glinianych pucharów oraz wyrobów powstałych pod wpływem
obcych oddziaływań mogli poszczycić się mieszkańcy nadwarciańskich
zespołów osadniczych w Spławiu-Wodzisku i Samarzewie (por.
też Brzostowicz 2003, 20 i nn). W wielu ośrodkach nierzadko
też pojawiała się importowana ceramika z Bizancjum i zachodniej
Europy. Z czasem, choć oczywiście proces ten nie przebiegał
jednakowo we wszystkich regionach wczesnośredniowiecznej
Słowiańszczyzny, dostęp do wyrobów wyspecjalizowanego rzemiosła
stawał się powszechniejszy. Dlatego też Torsten Kempke (1988,
91), analizując ceramikę z wagryjskiego Stargardu/Oldenburga,
tylko niektórym okazom typu Feldberg przypisał charakter
naczyń ekskluzywnych. Z kolei oryginalne produkty bruszczewskich
warsztatów, pięknie wykonane garnki i wazy typu Bruszczewo
(ryc. 6), w równym stopniu cieszyły rezydentów miejscowej
warowni, jak mieszkańców przygrodowych osiedli (Brzostowicz
2002, 39-41 i 230). Odmiennie natomiast było w Gdańsku,
gdzie Barbara Lepówna (1968, 126 n) jedynie z domami zamożniejszych
przedstawicieli lokalnej społeczności wiąże nieliczne znaleziska
pojedynczych fragmentów zbytkownych naczyń.
Nie
ulega wątpliwości, że rozwój garncarstwa specjalistycznego,
dostarczającego coraz lepszych wyrobów, korzystnie wpłynął
na podniesienie jakości naczyń, stanowiących wyposażenie
słowiańskich domostw. Już na przykład bułgarskie garnki
kuchenne z IX i X wieku odznaczają się dobrym wykonaniem
i stosunkowo bogatą ornamentyką (por. np. Donćeva-Petkova
1977, 35 i nn), a w następnych stuleciach podniósł się również
standard wielkopolskich, czy pomorsko-meklemburskich wyrobów,
wykorzystywanych do przyrządzania gorącej strawy. Przywiązanie
do glinianych naczyń było powszechne, i to zarówno w prostych
chatach, jak też w rezydencjach książęcych i możnowładczych
(Rybakov 1948, 342; Lepówna 1968, 128). Nie mogło więc ich
także zabraknąć na stołach. Prawdopodobnie w początkach
średniowiecza, tak przynajmniej można sądzić na podstawie
analizy źródeł archeologicznych, słowiańska zastawa nie
zachwycała estetyką i bogactwem form, lecz z czasem, gdy
rzemiosło zaczęło osiągać wysoki poziom rozwoju, zyskała
zróżnicowaną kolekcję waz, mis, talerzy, kubków, pucharów,
amfor, dzbanów, flasz, czy tzw. naczyń "wiaderkowatych".
Było wśród nich wiele naśladownictw, czasem importów, a
niektóre nie zawsze były dostępne wszystkim mieszkańcom
Słowiańszczyzny.
Ważnym
elementem wyposażenia gospodarstwa domowego były również
duże naczynia zasobowe. Na ogół nie odznaczały się walorami
estetycznymi, ale przykład ceramiki typu Weisdin (Schuldt
1956, 42-44; Łosiński 1980) świadczy, że również te pojemniki
mogły zaspakajać najbardziej wyszukane gusty użytkowników.
Wydaje się nawet prawdopodobne, iż nie służyły one do magazynowania
żywności, lecz wykorzystywano je jako schowki na stroje,
czy inne przedmioty. Być może o tych właśnie
naczyniach myślał Herbord (II, 41), pisząc, że Pomorzanie
odzież swą, pieniądze i wszystkie rzeczy cenne chowają
w zwyczajnie przykrytych beczkach czy kadziach (Kiersnowski
1953, 114) 2.
Oczywiście, jest to tylko hipoteza, nie wykluczająca różnorodnego
zastosowania wymienionych form tych pojemników.
Niewątpliwie
ważną kwestią, której warto poświęcić nieco uwagi, jest
problem ilości naczyń użytkowanych w słowiańskim domu. Dokonanie
wiarygodnych wyliczeń jest jednak trudne, choćby z tego
względu, że zawartość zespołów odkrywanych podczas badań
wykopaliskowych często odzwierciedla ślady działań, związanych
z selekcją i uprzątaniem stłuczek (por. uwagi Kobylińskiej,
Kobylińskiego 1980, 47 oraz Buko, 1990, 205 n). W tej sytuacji
pewną szansę stwarzają obiekty, które zostały zniszczone
w trakcie pożaru i których inwentarz nie uległ później przemieszczeniom.
Do nich należy grodzisko w Bruszczewie pod Kościanem. Ale
i tu pojawiają się pewne wątpliwości. Nie wiadomo bowiem,
czy przeszło 80 naczyń, odkrytych w zgliszczach chaty w
północnej części stanowiska (wykop I - por. Brzostowicz
2002, 290), można uznać za wyłączną własność jej mieszkańców,
czy może część z nich została wniesiona z zewnątrz przez
ludzi, którzy wzięli udział w obronie plemiennej warowni.
Uspokaja nas jedynie konstatacja, że w innych tego typu
obiektach, nierozpoznanych jednak do końca, liczba tych
wyrobów jest już znacznie mniejsza. Dobry pogląd na temat
ilości pojemników ceramicznych wykorzystywanych w gospodarstwie
domowym możemy wypracować na przykładzie Gdańska (Lepówna
1968, 125). Z tamtejszych szacunków, wykonanych na materiale
z zespołów związanych z warstwą pożarową powstałą w początkach
XIV wieku wynika, że liczba naczyń w poszczególnych chatach
wahała się od 18 do 50, przy czym najczęściej zawierała
się w granicach 18-25 sztuk. Sądzić można, że ostatnie z
przytoczonych obliczeń są miarodajne dla przeciętnego domostwa
wczesnośredniowiecznego.
Wiemy
zatem, że w słowiańskim domu korzystano z ceramiki kuchennej
i stołowej, a także z pojemników zasobowych. Niestety, opracowania
specjalistyczne rzadko informują nas, które z wymienionych
grup naczyń były najliczniejsze. Na tym tle wyróżnia się
monografia ceramiki kruszwickiej (Dzieduszycki 1982, 108,
tab. 32). Z zawartych w niej szacunków wynika, że w okresie
od drugiej połowy X do pierwszej połowy XIV wieku, procentowy
udział naczyń, spełniających wymienione wyżej funkcje, ulegał
ciągłym zmianom. Przypomnę więc, że w najstarszych nawarstwieniach,
fragmenty dużych pojemników zasobowych (62,2%) przeważały
nad ułamkami garnków (35,6%) i elementów zastawy stołowej
(2,2%). Poźniej, liczba tych pierwszych systematycznie malała
na rzecz ceramiki kuchennej. Frekwencja naczyń stołowych
oscylowała wówczas w granicach kilkunastu procent, i dopiero
pod koniec XIII i w pierwszej połowie XIV wieku osiągnęła
poziom 40-50%. Warto już tylko dodać, że wyniki obserwacji
dokonanych w Kruszwicy znajdują potwierdzenie na stanowiskach
wczesnośredniowiecznych z północnych terenów Słowiańszczyzny
(np. w Szczecinie, Białogardzie, czy Stargardzie/Oldenburgu
- Łosiński, Rogosz 1983, ryc. 205; Cnotliwy 1986; Kempke
1988, tab. 1), gdzie proporcje między naczyniami, które
moglibyśmy uznać za kuchenne (np. typ Sukow, Menkendorf
czy Viperow), a wyrobami, którym umownie przypisalibyśmy
funkcję zastawy stołowej (typ Feldberg, Fresendorf, Garz,
Bobzin), często rozkładały się na korzyść tych pierwszych.
Przejdźmy
wreszcie do garncarzy. Z pewnym żalem można skonstatować,
że gdyby owi wytwórcy zdołali umiejętnie wyzyskać treści
płynące z tradycji biblijnej, zostaliby najbardziej szanowanymi
rzemieślnikami średniowiecza. Bóg, który ulepił człowieka
z gliny, i który formował narody, był przecież najważniejszym
garncarzem (Schaub 1999, 322; Daniel-Rops 2001, 216). Dlatego
też w pismach Starego Testamentu, relacje między człowiekiem
a Stwórcą przyrównuje się często do relacji, jakie zachodzą
między naczyniem a jego wytwórcą (Jr 18, 1-6). "Księga Izajasza"
przestrzega nawet, że bunt przeciw Bogu jest równie głupi,
jak bunt garnka przeciw garncarzowi (Iz 29, 16; 45, 9).
Zatem w tym świecie, naczynie też nie przedstawiało większej
wartości. W "Lamentacjach", powstałych po upadku Jerozolimy
w 601 r. prz. Chr., czytamy: Szlachetni synowie Syjonu,
cenieni jak czyste złoto, jakże są poczytani za garnki z
gliny - robotę rąk garncarza (Lm 4, 2). Zauważamy więc,
że w biblijnych przypowieściach garnek często symbolizował
człowieka - dlatego też jego rozbicie oznaczało dla ludzi
śmierć i zniszczenie (Jr 13, 12-14; 19, 10-11). Ale choć
w przytoczonych przykładach, LeGoffowskie "ciało średniowiecza"
rysuje się w sposób jeszcze wyraźniejszy, to należy podkreślić,
iż problem znaczenia naczyń glinianych i garncarskiego fachu
w kulturze tej epoki, wywodzi się z odmiennych tradycji.
Badania
etnograficzne, prowadzone nad garncarstwem Słowian oraz
wielu ludów pozaeuropejskich zrodziły niegdyś przekonanie,
że ta dziedzina rękodzielnictwa początkowo pozostawała w
rękach kobiet. W Serbii jeszcze do niedawna określenie "garncarz"
było jednoznaczne z przezwiskiem "baba" (Hołubowicz 1950,
233). Pejoratywny wydźwięk tego słowa wskazywał pośrednio,
iż lepienie naczyń nie było pracą, której mógłby się podjąć
mężczyzna. Podobne opinie pojawiały się również na przedwojennej
Białorusi, gdzie w niektórych miejscowościach omawianą czynność
uważano za "babskie zajęcie" (Hołubowicz 1950, 233). W początkach
wczesnego średniowiecza dziełem kobiet miały być proste
naczynia, lepione bez użycia koła i przeznaczone do użytku
domowego lub na potrzeby sąsiadów (por. m. in. Hołubowicz
1950, 105 i nn; Kostrzewski 1963, 231). Sytuacja uległa
zmianie wraz z wprowadzeniem koła. Wspomniany wynalazek
usprawnił produkcję garncarską, którą z rąk niewiast przejęli
rzemieślnicy-specjaliści. Studiując starsze opracowania,
przedstawione przez zwolenników "autochtonicznej" koncepcji
topogenezy Słowian można odnieść wrażenie, że w środowisku
tych ludów owa "rewolucja" dokonała się jakby dwukrotnie
- najpierw pod koniec starożytności, kiedy w pewnych regionach
pojawiły się pracownie wykorzystujące koło do produkcji
naczyń, a następnie we wczesnym średniowieczu, gdy po okresie
regresu pojawiły się one powtórnie. Później niektórzy badacze
(np. Hilczerówna 1967, 73 i nn; Hensel 1987, 358) wysunęli
koncepcję, iż specjalistyczne warsztaty garncarskie zdołały
przetrwać czas niepokojów politycznych, związanych z okresem
wędrówek ludów, i po różnych zmianach kontynuowały swoją
działalność, wpływając twórczo na dalszy rozwój omawianego
rzemiosła. Odmienne zdanie zaprezentowali natomiast "allochtoniści".
W ich opinii (np. Parczewski 2000, 416), pierwsi Słowianie,
przynajmniej na ziemiach polskich, zetknęli się z kołem
nie wcześniej, niż w VI/VII wieku. Zatem, dopiero ta data
wyznaczałaby początki kształtowania się rodzimej wytwórczości
specjalistycznej.
Przedstawione
rozbieżności nie podważają dość powszechnego przekonania
o początkowym uprawianiu garncarstwa przez kobiety i następnie
przejęciu tego fachu przez mężczyzn. Tymczasem problem wydaje
się bardziej złożony. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by
w tradycyjnych społecznościach, gdzie rygorystycznie przestrzegano
podziału pracy na zajęcia męskie i kobiece, tak prosta zmiana
mogła przejść bez żadnych wstrząsów. Pamiętamy przecież,
na jakie kpiny sąsiadów naraził się nieszczęsny Boguchwał,
gdy zastąpił swoją żonę przy mieleniu ziarna (Księga henrykowska,
ks. I, rozdz. 10). Akceptacja nowego porządku rzeczy wymagała
więc zmiany mentalności, a ta z kolei potrzebowała długiego
procesu, opartego na współuczestnictwie przedstawicieli
obojga płci w jednej pracy, gdzie role też były ściśle rozdzielone.
Zauważmy, że takie przypadki wielokrotnie odnotowywali etnolodzy
( np. Krzywicki 1914, 147 i nn). Dostrzegamy je również
na przykładzie garncarstwa. Otóż wszędzie tam, gdzie kobieta
zajmuje się lepieniem naczyń, rola mężczyzny, o ile uczestniczy
w cyklu produkcyjnym, sprowadza się do wykonywania określonych
czynności. Często jest to wykopanie i przewiezienie gliny,
sporządzenie i naprawa niezbędnych narzędzi oraz zajęcie
się sprzedażą gotowych wyrobów (Hołubowicz 1950, 12 i nn;
1957, 36 n; Drost 1968, 182 n; Dzięgiel 1985, 219). Niewykluczone,
że podobnie było w przeszłości. Przejmowanie garncarstwa
przez mężczyzn mogło więc odbywać się poprzez stopniowe
opanowywanie kolejnych prac, aż do całkowitego zdominowania
całej produkcji. Ale nie sposób też wykluczyć, że we wczesnym
średniowieczu, bądź wcześniej, Słowianie wraz z kołem przejęli
z zewnątrz również gotowe wzorce z zakresu organizacji rzemiosła
specjalistycznego. W takich warunkach możliwe byłoby rozdzielenie
garncarstwa na nurt rzemieślniczy, uprawiany przez mężczyzn
i domowy, pozostający w rękach kobiet. Jest to jednak zaledwie
jeden aspekt omawianego problemu. Niedawno, Andrzej Mierzwiński
(2003, 88 i nn), prowadząc badania nad garncarstwem z końca
epoki brązu i początku epoki żelaza, potwierdził - sugerowane
już w literaturze przedmiotu (por. np. Mogielnicka-Urban
1984, 160 i nn)- przypadki wcześniejszego udziału mężczyzn
w lepieniu garnków oraz w innych pracach związanych z wykorzystywaniem
gliny, łącząc je z zrytualizowanym uczestnictwem w praktykach
magicznych. Badacz ten nie odbierał jednak kobietom głównej
roli w uprawianiu owych zajęć. Bardziej radykalne stanowisko
zajęli natomiast Andrzej P. Kowalski i Krzysztof T. Witczak
(2003). Analizując dane lingwistyczne zauważyli, że pierwotne
określenia, dotyczące osoby zajmującej się budownictwem,
wykonywaniem przedmiotów drewnianych i wreszcie glinianych
reprezentowane są wyłącznie przez rodzaj męski. W ich przekonaniu,
pierwsze naczynia powstawały na bazie zajęć związanych z
plecionkarstwem i budownictwem, które jako nierozdzielny
kompleks działań, stanowiły w dobie preceramicznej domenę
mężczyzn. Myślę, że kwestia ta będzie jeszcze przedmiotem
wielu badań i dyskusji, szerzej uwzględniających - jak przypuszczam
- działanie czynników irracjonalnych.
Wobec
złożoności przedstawionego problemu, trudno stwierdzić,
w jakim stopniu pozycję społeczną garncarza kształtowała
we wczesnym średniowieczu pamięć, bądź przekonanie, że jego
praca jest "babskim zajęciem". Jak wynika z badań etnograficznych,
w społecznościach tradycyjnych produkcję specjalistyczną
często ceniono wyżej od rzemiosła wiejskiego (Hołubowicz
1950, 233). Dietrich Drost (1968, 237 i nn), badając garncarstwo
afrykańskie zauważył ponadto, iż uprawianie tego fachu -
wyjąwszy tzw. rzemieślników "nadwornych" - nie pomagało
w osiągnięciu znaczenia w lokalnym środowisku. W tej sytuacji,
o przynależności wytwórcy naczyń do danej kasty decydowało
zajmowanie się dodatkową specjalizacją (np. kowalstwem,
tkactwem itp.). Nie ulega wątpliwości, że wśród rzemieślników
największym poważaniem cieszył się kowal. Jakub de Cessolis,
w swoim traktacie o obyczajach opartym na zasadach gry w
szachy, stawia go przed innymi fachowcami (Karłowska-Kamzowa
2000, 152 i nn). Niektórzy przedstawiciele pomniejszych
zawodów (np. rzeźnik, tkacz płótna, folusznik) sytuowali
się wręcz na marginesie społeczeństwa średniowiecznego (Geremek
1996, 452). Ale nawet szanowany wówczas kowal ustępował
znaczeniem rolnikowi. W hierarchii pionków szachowych Jakuba
de Cessolis, to właśnie ten ostatni otwiera szereg ludzi,
których powinnością była praca. Jeszcze w XIX/XX wieku,
w tradycyjnych społecznościach wiejskich najbardziej poważany
rzemieślnik nie mógł się równać z kmieciem (Markowska 1964,
88). Tam wciąż wyznacznikiem pozycji społecznej była ilość
posiadanej ziemi oraz bydła (Zambrzycka-Kuchnowicz 1967,
184). Często więc podkreślano, że w tych środowiskach garncarstwem
parali się właściciele drobnych gospodarstw, których dochody
nie wystarczały na utrzymanie rodziny (Hołubowicz 1950,
11; 1957, 11 i 29). Jednak, nie tylko pozycja ekonomiczna
wpływała na rangę społeczną garncarza, czy też jakiegokolwiek
innego rzemieślnika. Jak wiadomo, w grupach ludzkich o gospodarce
autarkicznej, szczycących się wielkością posiadanej ziemi
oraz liczebnością stad bydła, wszelkie zajęcia, związane
z wytwarzaniem narzędzi oraz sprzętu domowego uchodziły
za dodatkowe. Na nic więc mogła zdać się biegłość w opanowaniu
danego fachu, skoro tylko uprawa roli zasługiwała na miano
pracy godnej szacunku.
Nie
ulega wątpliwości, że ambiwalentny stosunek do rzemieślnika
średniowiecze odziedziczyło po starożytności (por. np. Morel
1997). Niekiedy pomijany i lekceważony, był jednak - również
w omawianej epoce - postacią niezbędną. Zapotrzebowanie
elit na przedmioty luksusowe, których posiadanie i demonstrowanie
było jedną z oznak prestiżu, podniosło rangę niektórych
zawodów. Wielu wytwórców znajdowało więc miejsce w pobliżu
dworów i klasztorów. Zjawisko to, trwające w całej Europie,
i stanowiące jakby kontynuację pewnych procesów, które zaznaczyły
się w późnym okresie funkcjonowania cesarstwa rzymskiego,
stawało się również charakterystyczne dla wczesnośredniowiecznej
Słowiańszczyzny. Wystarczy przypomnieć, że wśród ludności
służebnej, którą otrzymał klasztor benedyktynów w Hradiště
koło Ołumuńca w 1078 roku (CDB, 1, nr 79), było kilku rzemieślników,
w tym także dwóch garncarzy. Przedstawiciele tego fachu,
jak też inni wyspecjalizowani wytwórcy, znajdywali zatrudnienie
w pobliżu plemiennych i państwowych grodów, czy też w nadbałtyckich
emporiach handlowych. W tych skupiskach następowała zapewne
wymiana doświadczeń i wynalazków - rosły więc umiejętności
rękodzielników, podnosił się standard ich wyrobów, różnicował
się też poziom między rzemiosłem wiejskim a "grodowym".
Wiele z tych ośrodków (np. Kijów, Nowogród, Praga, Kraków,
Wolin) cieszyło się dobrą renomą. Wszystkie stanowiły niejako
azyl dla ludzi, którym trudno było zdobyć szacunek w społecznościach
wiejskich. Żyły one swoim rytmem, kształtując własne wartości,
a także hierarchię znaczenia uprawianych tam zawodów. Jednak
niezależnie od rangi i charakteru, a także tempa rozwoju
poszczególnych ośrodków, mimo pewnych podobieństw, daleko
im było jeszcze do miast, które znamy z późniejszych stuleci.
Owe początki "urbanizacji", jak słusznie zauważył Lech Leciejewicz
(1989, 280), nie zmieniały charakteru kultury wczesnośredniowiecznych
Słowian, w której wciąż dominowały cechy agrarne i o kształcie
której decydował trud szerokich rzesz ludności, zajętej
uprawą roli.
Przejdźmy
do podsumowania naszych rozważań. Przedmiotem moich refleksji
był problem miejsca oraz znaczenia ceramiki i garncarstwa
w kulturze wczesnośredniowiecznych Słowian. Niestety, ramy
niniejszego artykułu sprawiły, że wielu zagadnień nie mogłem
w nim poruszyć, te zaś, którym poświęciłem nieco uwagi,
przedstawione zostały jedynie w ogólnym zarysie. Wnioski,
które wypływają z moich wynurzeń, nie są bynajmniej odkrywcze.
Od dawna wiemy, że naczynia gliniane były przedmiotami powszechnego
użytku, i to zarówno w prostych słowiańskich chatach, jak
też na dworach, czy w klasztorach. Spełniały różne funkcje
- często gościły na stołach, również na tych najlepszych,
i pewnie tylko przy wyjątkowych okazjach zastępowane były
ekskluzywną zastawą. Jednak ludzie tej epoki wzdychali do
złota i srebra, a że te zawarowane były dla przedstawicieli
godniejszych stanów, wyrobom glinianym przypięto etykietkę
rzeczy pośledniejszego gatunku, przynależnych tym, którzy
sytuowali się na dole hierarchii społecznej. Niewykluczone,
że potrzeby elit, poszukujących przedmiotów zbytku jako
kolejnego wyznacznika prestiżu, obok wielu innych przyczyn,
rzutowały na nie najwyższą pozycję garncarza. Oczywiście
inna była ranga wytwórcy pracującego na rzecz dworu, inna
zaś rzemieślnika zaspakajającego podstawowe potrzeby ludności.
Nie zmienia to jednak przekonania, że w obydwu przypadkach
sytuowali się oni niżej od kowala, złotnika, cieśli, czy
murarza, nie wspominając już o rolniku lub właścicielu ziemskim.
A
jednak ceramika wciąż nas absorbuje. Masowy charakter tych
znalezisk sprawia, że nadal pozostaje cennym źródłem do
badań nad wczesnym średniowieczem oraz innymi okresami naszych
dziejów. Wartość owych zabytków nigdy nie ulegnie deprecjacji.
Zatem niech nas nie zraża, że z rozbitych naczyń uszła już
dusza, pozostawiając jedynie cielesną powłokę. Zostało w
niej jeszcze wiele użytecznych informacji do poznawania
epoki, która jest przedmiotem żywego zainteresowania licznego
grona badaczy. |
Przypisy
1Wspomniana
opowiastka, stanowiąca zdaniem wielu badaczy (Kürbis 1992; Michałowska
1997, 144) parafrazę bajki rzymskiego Awianusa (IV/V w.), w polskim
tłumaczeniu brzmi następująco: Garnek, który zderzy się z kamieniem,/
Z pierwszym pęknie uderzeniem,/ Głaz zwycięski się nie zlęknie,/
Garnek zada cios - i pęknie./ Tak to wojować ze skałą/ Skorupie
się nie udało.
2Oryginalny
fragment tekstu Herborda brzmi następująco: Vestes suas, pecuniam
et omnia preciosa sua et dollis suis simpliciter recondunt.
Zdaniem Ryszarda Kiersnowskiego (1953, przyp. 21), słowo dolium
- "kadź" (Gerard Labuda proponuje tłumaczenie "stągiew" - por.
Labuda 1999, 215), które często stosowano na określenie naczynia
glinianego wykorzystywanego do fermentowania wina, w tym właśnie
przypadku może oznaczać duży pojemnik zasobowy.
BIBLIOGRAFIA
Wykaz skrótów |
BRGK |
Bericht der Römisch-Germanischen Kommision |
EP |
Etnografia Polska |
KHKM |
Kwartalnik Historii Kultury Materialnej |
PomAnt |
Pomorania Antiqua |
SSS |
Słownik starożytności słowiańskich, t. 1-8, Wrocław
1961-1996 |
Stary Testament |
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia,
wyd. IV, red. A. Jankowski, L. Stachowiak i K. Romaniuk, Poznań-Warszawa
1995 |
WA |
Wiadomości Archeologiczne |
Źródła pisane |
CDB |
Codex diplomaticus et epistolaris regni Bohemiae,
t. 1, wyd. G. Friedrich, Pragae 1904. |
Gall |
Anonim tzw. Gall. Kronika polska, tłum. R. Grodecki,
oprac. M. Plezia, Wrocław 1996. |
Herbord |
Herbordi Dialogus de Vita S. Ottonis episcopi Babenbergensis,
wyd. J. Wikarjak, K. Liman, Monumenta Poloniae Historica,
Series Nova, t. 7, cz. 3, Warszawa 1974. |
Iz |
Księga Izajasza, [w:] Stary Testament, 849-906. |
Jr |
Księga Jeremiasza, [w:] Stary Testament, 909-968. |
Kadłubek |
Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek). Kronika polska,
tłum. i oprac. B. Kürbis, Wrocław 1992. |
Kosmas |
Kosmasa Kronika Czechów, tłum. i oprac. M. Wojciechowska,
Warszawa 1968. |
Księga henrykowska |
Liber fundationis claustri Sancte Marie Virginis in
Heinrichow czyli Księga henrykowska, tłum. R. Grodecki,
Wrocław 1991. |
Lm |
Lamentacje, [w:] Stary Testament, 970-976. |
Powieść |
Powieść minionych lat, tłum. i oprac. F. Sielicki,
Wrocław 1999. |
Prüfening |
Żywot z Prüfening Ottona biskupa bamberskiego,
tłum. i oprac. J. Wikarjak, [w:] Pomorze Zachodnie w żywotach
Ottona, Warszawa 1979. |
Literatura |
Brzostowicz M. |
2002 |
Bruszczewski zespół osadniczy we wczesnym
średniowieczu, Poznań. |
2003 |
Gród przedpiastowski w Spławiu-Wodzisku, Wykłady
Poznańskie Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich,
z. 2, Poznań-Września. |
Buko A. |
1990 |
Ceramika wczesnopolska. Wprowadzenie do badań,
Wrocław 1990. |
Cnotliwy E. |
1986 |
Chronologia ceramiki i nawarstwień wczesnośredniowiecznego
Białogardu, [w:] Problemy chronologii ceramiki wczesnośredniowiecznej
na Pomorzu Zachodnim, Warszawa, 146-175. |
Daniel-Rops H. |
2001 |
Życie w Palestynie w czasach Chrystusa, wyd. III,
Warszawa. |
Dončeva-Petkova L. |
1977 |
Blgarska bitova keramika. Prez rannovo srednovekovie,
Sofia. |
Drost D. |
1968 |
Töpferei in Afrika. Ökonomie und Soziologie, Jahrbuch
des Museums für Völkerkunde zu Leipzig, t. 25, 131-270. |
Dzieduszycki W. |
1982 |
Wczesnomiejska ceramika kruszwicka w okresie od 2 połowy
X w. do połowy XIV w., Wrocław. |
Dzięgiel L. |
1985 |
Tradycyjne rzemiosło i handel we współczesnym Kurdystanie
irackim (obserwacje i wstępne wnioski), EP, t. 29, z.
2, 215-240. |
Gabriel I. |
1988 |
Hof- und Sakralkultur sowie Gebrauchs- und Handelsgut
im Spiegel der Kleinfunde von Starigard/Oldenburg, BRGK,
t. 69, 103-291. |
1991 |
Starigard/Oldenburg in Wagrien. Slawisch-germanische
Beziehungen im Spiegel archäologischer Funde, Zeszyty
Naukowe PUNO, nr 4, 23-34. |
Geremek B. |
1996 |
Człowiek marginesu w średniowieczu, [w:] J. Le
Goff (red.), Człowiek średniowiecza, Warszawa-Gdańsk,
431-463. |
Hensel W. |
1987 |
Słowiańszczyzna wczesnośredniowieczna. Zarys kultury
materialnej, wyd. IV, Warszawa. |
Hilczerówna Z. |
1967 |
Dorzecze górnej i środkowej Obry od VI do początków
XI wieku, Wrocław. |
Hołubowicz W. |
1950 |
Garncarstwo wiejskie zachodnich terenów Białorusi,
Toruń. |
1957 |
Garncarstwo wiejskie Albanii (Ze studiów archeologa
nad reliktami wsi Gojan i Varke), Archeologia Śląska,
t. 1, 5-64. |
Karłowska-Kamzowa A. |
2000 |
Społeczeństwo średniowieczne na szachownicy życia,
Poznań. |
Karwot E. |
1955 |
Katalog magii Rudolfa. Źródło etnograficzne XIII wieku,
Wrocław. |
Kempke T. |
1988 |
Zur Chronologie der Keramik von Starigard/Oldenburg,
BRGK, t. 69, 87-102. |
Kiersnowski R. |
1953 |
Budownictwo zachodnio-pomorskie wieku XII w świetle
źródeł pisanych, WA, t. 19, 105-135. |
Kobylińska U., Kobyliński Z. |
1981 |
Kierunki etnoarcheologicznego badania ceramiki: przegląd
problematyki, KHKM, t. 29, 43-53. |
Kostrzewski J. |
1962 |
Kultura prapolska, wyd. III, Warszawa. |
Kowalski A. P., Witczak K. T. |
2003 |
Wytwórczość naczyń w dobie preceramicznej. Między archeologią
a lingwistyką, PomAnt, t. 19, 63-74. |
Krzywicki L. |
1914 |
Ustroje społeczno-gospodarcze w okresie dzikości i barbarzyństwa,
wyd. II, Warszawa. |
Kürbis B. |
1992 |
Wstęp, [w:] Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek).
Kronika polska, Wrocław. |
Labuda G. |
1999 |
Słowiańszczyzna starożytna i wczesnośredniowieczna.
Antologia tekstów źródłowych, Poznań. |
Leciejewicz L. |
1989 |
Słowianie zachodni. Z dziejów tworzenia się Europy średniowiecznej,
Wrocław. |
Le Goff J. |
1970 |
Kultura średniowiecznej Europy, Warszawa. |
Lepówna B. |
1968 |
Garncarstwo gdańskie w X-XIII wieku, Gdańsk wczesnośredniowieczny,
t. 7, Gdańsk. |
Lewicki T. |
1977 |
Źródła arabskie do dziejów Słowiańszczyzny, t.
2, cz. 2, Wrocław. |
Łosiński W. |
1980 |
Weisdin, [w:] SSS, t. 6, 356-357. |
1991a |
Feldberg, [w:] SSS, t. 8, cz. 1, 127-132. |
1991b |
Fresendorf, [w:] SSS, t. 8, cz. 1, 133-137. |
Łosiński W., Rogosz R. |
1983 |
Synchronizacja warstw kulturowych, [w:] E. Cnotliwy,
L. Leciejewicz, W. Łosiński (red.), Szczecin we wczesnym
średniowieczu. Wzgórze Zamkowe, Wrocław, 226-244. |
Markowska D. |
1964 |
Tradycyjna społeczność wioskowa w procesie zmian,
EP, t. 8, 75-106. |
Michałowska T. |
1997 |
Średniowiecze, Warszawa. |
Mierzwiński A. |
2003 |
Znaki utrwalone w glinie. Społeczno-obrzędowe aspekty
działań wytwórczych końca epoki brązu i wczesnej epoki żelaza.
Model nadodrzański, Wrocław. |
Mogielnicka-Urban M. |
1984 |
Warsztat ceramiczny w kulturze łużyckiej, Wrocław. |
Morel J. P. |
1997 |
Rzemieślnik, [w:] A. Giardina (red.), Człowiek
Rzymu, Warszawa, 267-301. |
Parczewski M. |
2000 |
Badania nad kulturą wczesnosłowiańską, [w:] M.
Kobusiewicz, S. Kurnatowski (red.), Archeologia i prahistoria
polska w ostatnim półwieczu, Poznań, 413-421. |
Rybakov B. A. |
1948 |
Remeslo drevnej Rusi, Moskva. |
Schaub M. M. |
1999 |
Garncarstwo, [w:] P. J. Achtemeier (red.), Encyklopedia
biblijna, wyd. II, Warszawa, 316-323. |
Schuchardt C. |
1926 |
Arkona, Rethra, Vineta. Berlin. |
Schuldt E. |
1956 |
Die slawische Keramik in Mecklenburg, Berlin. |
Zambrzycka-Kunachowicz A. |
1967 |
Badania ośrodka krakowskiego nad rzemiosłem wiejskim.
Problematyka i propozycje, EP, t. 11, 178-184. |
Niniejszy artykuł został opublikowany w Księdze Jubileuszowej
Profesora Władysława Łosińskiego, pt. "Świat Słowian wczesnego średniowiecza",
red. M. Dworaczyk, A. Kowalska, S. Moździoch i M. Rębkowski red.,
Szczecin-Wrocław 2006, s. 407-420. |